Jutro pakuję się do samolotu (jak ktoś go znajdzie pod kupką śniegu na Szeremietiewie) - zatem eksperymentalny projekt "ŻŻL" (żółta żaba lightning) dobiega końca.
Z przyczyn dotyczących pracy zawodowej czasu miałem mniej niż planowałem i znęcanie się nad modelem zakończyłem na takim etapie:

Jeszcze krótka historia, a potem stado fotek.
Po warstwie srebrnego (R90) który pokazywałem ostatnio napsikałem przezroczystą warstwę "Jarkiego Alumińja" (Akan, bardzo słabo kryjący), który w sumie niewiele (mniej niż się spodziewałem) zmienił w odbiorze modelu. W optymistycznym porywie zamaskowałem taśmą pół modelu żeby napsikać jakies stalowe drobiazgi (pierścień na dziobie, dysze silników). Zdejmując później to maskowanie uszkodziłem trochę powłokę aluminium, wyszła taka nieregularność na start zużywania.
Potem czasu starczyło już tylko na przebarwienia ciapane pędzelkiem - najpierw ...tytan od tamiji (cieplejszy odcień maziajów) następnie klasyka w postaci H56 (min. wzdłuż linii nitów), a jeszcze na sam koniec na niektóre panele rozcieńczony szary, bodaj H28 który dałby bardziej interesujące efekty gdybym go nanosił aerografem (ale wtedy rzeczone narzędzie było już w walizce).
Taki srebrno-srebrny model wyglądał dość łyso, więc sięgnąłem po kalki.
Wschodni ekspres zapakował naklejki masakrycznie matowe, ale trzymające się kupy. Trochę dałem ciała z wycinaniem orzełków na ogon, bo nie zauważyłem białej obwódki dookoła czarnej sylwetki i wyszła lekka masakra. Pomarszczone kokardy na skrzydłach to efekt GS Settera.







... a były taaaaakie plany (gest rękami jak u wędkarza) - wash metalicznym kolorem przetykany zwykłym czarnym gWashem (nie mylić z produktami googla), cieniowanie smokiem, cieniowanie aluminiumem, stalą, szarością... mam nadzieję powtórzyć te wszystkie eksperymenty na lightningu trumpka (tj. minus krzywe linie :).