Ostatnio kupiłem Chaos Black w puszce i po pierwszych próbach odrzuciłem pomysł malowania prosto ze spray'a. Nie umiem, nie potrafię, nie chcę marnowac farby na naukę

'Przelałem' więc sobie do słoiczka. Nie wszystko oczywiście (słoiczek po Tamiyi - 10ml). Wykorzystałem metodę opisaną przez Bretta Greena w jednym z Ospreyów. Najpierw porządnie wytrząsnąłem puszkę. Otwarty słoik opakowałem folią spożywczą. Od góry wbiłem zwykłą, 'łamaną' słomkę do napojów. Prócz tego zrobiłem obok parę niewielkich dziurek, żeby gaz z puszki miał którędy uciekać a nie rozdymał mi folii.
Słomka zagięta pod kątem prostym. Przytknąłem do niej wylot ze spraya i ostrożnie psikałem. Prawie nic na boki nie ucieka a słoik dośc szybko sie napełnia. Niemniej, nie zalecam robic tego w salonie nad dywanem

.
Następnie zostawiam słoik tylko lekko zakręcony na pare godzin, żeby ulotniło się jak najwięcej gazu który pozostał w farbie. W przeciwnym razie, późniejsze otwarcie słoika zaskutkuje klasycznym efektem Coca Coli, szczególnie po potrząśnięciu (niestety sprawdzone).
Farba nie potrzebuje rozcieńczania do aerografu. Ma rzadką konsystencję i należy jedynie dobrac odpowiednie ciśnienie. Kładzie się bardzo dobrze. Aerograf przepłukuję zmywaczem do akryli i nie narzekam. Inne typowe zajzajery też się sprawdzą. Ponieważ farba jest rzadka i lotna czyści się dość łatwo.
Potwierdzam, że przechowywana się nie psuje. Myślę że prędzej wyschnie na proszek niż zgęstnieje. Ale skoro upuszczanie jej z puszki przy użyciu opisanej metody jest niekłopotliwe, wolę większość przechowywać w puszce.