Co z tym KAGERO???

[Patterson]

Możesz sobie wykopać ropę i rafinować, zamiast lać po 5.29 za litr 95.

Akurat w Polsce wszystko co jest pod ziemią należy do Państwa nawet jeśli jest na Twojej działce Także o Kuwejcie w ogródku można zapomnieć.

[Kuba P.]

Celna uwaga jak chodzi o RP, chodziło mi raczej o ideę a nie precyzyjny przykład. Dla kontry, możesz na wodach eksterytorialnych trafić złoże, zarejestrować podmiot za granicą w zgodzie z odpowiednim prawem i jedziesz jak wyżej. Wiem, że to bolesne uproszczenie ale chodzi mi nie o wydobycie kopalin, przepisy dot. wwozu itp a o prosty przykład.
Ale ok, to zamiast benzyny inaczej - zamiast iść do sklepu z ciuchami można sobie na drutach sweterek zrobić.
To tak odnośnie uczciwości sprzedaży.

[HK]

A co z uczciwością klientów? Szczerze powiedziawszy, na miejscu Kagero też nie inwestowałbym w polski rynek wiedząc, że z i tak ograniczonej grupy chętnych do posiadania książki, połowa (albo i więcej) zadowoli się pirackim pdf-em...
A żeby uprzedzić ew. uwagi przyznam że sam nie jestem święty. Ale daleki jestem od usprawiedliwiania swojego procederu. Zapewne gdybyśmy byli tu 100% uczciwi, to byłoby więcej krajowych wydawnictw i za mniejszą cenę...

[RAV]

połowa (albo i więcej) zadowoli się pirackim pdf-em...

No teraz to już wszyscy... Tyle że kalki i maski z PDFa są mało użyteczne.

Ale przecież nikt nie wymaga od Kagero wydawania czegokolwiek tylko dla Polaków. Niech sobie wydają to, co teraz. Tylko skoro już coś mają, to zablokowanie sprzedaży na Polskę wydaje się zupełnie niezrozumiałe.

[Marek Naja]

Hm, a czy strona wydawnictwa jak też jej mejl, telefon są tajne? Czyż nie łatwiej zamiast wymyślać kolejną stronę przyczyn takiego, a nie innego działania byłoby wysłać mejla do wydawnictwa lub też po prostu zadzwonić i zapytać?

[RAV]

Hm, a czy strona wydawnictwa jak też jej mejl, telefon są tajne?

Porównaj polską i angielską wersję strony. Angielska zawiera o wiele więcej nowości. Niestety nie da się tam kupować za złotówki ani nawet na tym samym loginie, co na polskiej. Czyli żeby tam kupować, musiałbym udawać, że jestem jakimś innym klientem niż ten, który dotychczas wydał u nich grubo ponad 3000 zł, a jedynym, co go powstrzymuje przed dalszymi zakupami, są trudności celowo nakładane przez Kagero. Firma najwyraźniej nie chce, żebyśmy u niej kupowali. Mamy więc to robić podstępem, wbrew jej woli?

[Marek Naja]

Ja to rozumiem, nie rozumiem tylko czemu usiłuje się to wyjaśnić tu zamiast zapytać u źródła? Taki nasz narodowy sport - spekulacje?

[RAV]

czemu usiłuje się to wyjaśnić tu zamiast zapytać u źródła?

A dlaczego Kagero przyłaziło tutaj informować o swoich nowych gazetach (bo te jeszcze są dla Polaków), skoro ma od tego swoją stronę? I dlaczego teraz się nie odzywa?

[Marek Naja]

A skąd przypuszczenie, że ktoś z wydawnictwa siedzi i czyta co tu się wypisuje?

[Jacek Bzunek]

A skąd przypuszczenie, że ktoś z wydawnictwa siedzi i czyta co tu się wypisuje?

Popatrz kilka wąków niżej-czasem nie tylko czytają ale nawet piszą.

[Marek Naja]

Przecież nie twierdzę, że nikt nigdy tu nie zagląda. Nie ma jednak takiego obowiązku, a kiedy zajrzy przecież nie wiadomo. Więc pytam, czy nie łatwiej zapytać u źródła niż kolejną stronę dywagować dlaczego wydawnictwo postępuje tak, a nie inaczej. No koledzy, odrobinę rozsądku. Ja wiem, że dziś wszyscy by tylko pisali na forumach, w końcu jak się okazuje nawet jak człowiek ma lufę przy skroni, to pierwsze o co dba, to aby jego przemyślenia o tym trafiły na portal społecznościowy ale nie dajmy się zwariować. Kto chce niech sobie jutro zadzwoni, zaręczam, że jest tam wiele miłych osób, w tym płci odmiennej

[RAV]

wiele miłych osób, w tym płci odmiennej

Wspominając o płci próbujesz wyjaśnić skłonność firmy do fochów?

[Adam Obrębski]

Nie, a telefon w ramach normalnego taryfikatora

[Daniel-Martola]

zamiast iść do sklepu z ciuchami można sobie na drutach sweterek zrobić.
To tak odnośnie uczciwości sprzedaży.

Prościej beret i z moheru

że z i tak ograniczonej grupy chętnych do posiadania książki, połowa (albo i więcej) zadowoli się pirackim pdf-em...

Rozejrzyj się po sieci i zobacz kto przewodzi w grupie kopiującej książki do pdf lub skanach tychże.
Więc czy za granicę czy na kraj to i tak znaczenia nie ma, bo ten co chce, co go to kręci/bawi/ ma świra na tym punkcie etc (skreślić zbędne) i tak książkę zdobędzie i spiraci.
pozdrawiam

[HK]

że z i tak ograniczonej grupy chętnych do posiadania książki, połowa (albo i więcej) zadowoli się pirackim pdf-em...

Rozejrzyj się po sieci i zobacz kto przewodzi w grupie kopiującej książki do pdf lub skanach tychże.
Więc czy za granicę czy na kraj to i tak znaczenia nie ma, bo ten co chce, co go to kręci/bawi/ ma świra na tym punkcie etc (skreślić zbędne) i tak książkę zdobędzie i spiraci.
pozdrawiam

To jest jasne, chodzi mi o to, że wydawnictwo anglojęzyczne sprzedaje się również na mniej zarażonych piractwem rynkach
jak niemiecki, angielski czy amerykański. Wydawnictwo po polsku ma zasięg praktycznie ograniczony do rynku polskiego. I to nie byłby problem, bo rynek jest potencjalnie spory. Ale rozmiar piractwa (chyba głównie biernego) skutecznie ten rynek ogranicza.