Panowie, stop, stop, pax.
Bierzcie poprawkę na to, że wykonuję model wg zdjęcia, na którym na pewno jest pojazd opuszczony dłuższy czas temu przez załogę. Przez te kilka tygodni/miesięcy przez otwarte włazy wszystko co chciało, wszelka woda i syf, może jakieś błoto przynoszone na nogach "turystów" mogło wpadać jak chciało. Jestem pewien, że Niemcy, którzy zrobili sobie z tego egzemplarza drogowskaz nie czyścili go w środku. A może jakiś oszalały Helmut, który przeżył rozjeżdżanie okopów przez radzieckie maszyny wpadł do środka i wyżył się z młotkiem.

W związku z w/w pociski nieruszane od długiego czasu również mogły się zakurzyć... A choćby mi ktoś wyciągnął nagle jakieś tajne kwity o tym czołgu i obalił wszelkie teorie co do brudzenia itd, to i tak za późno, bo relacja wisi już niemalże rok w internecie i był na to czas.
Obdrapania jak obdrapania, bawiłem się solą, wyszło za dużo i niezbyt ciekawie, ratowałem gąbką, wyszło w sumie jeszcze gorzej, przynajmniej pod względem wielkości.

Nie mam nic na swoją obronę bo faktycznie nie miało być ich aż tyle.
Nie jestem jakiś super modelarzem, nie mam tego wyczucia smaku jak niektórzy z Was, robię jak umiem, czasem mi się uda lepiej, czasem gorzej. A to wnętrze jest moim pierwszym podejściem do tematu w tej skali i baardzo dużo się nauczyłem dzięki niemu. Może już dziś zostanie ono zamknięte i i spora cześć kontrowersji skryje się w mroku.
Co do silnika i przekładni, to wszystko na początek pokryte jasnoszarym, lub bardzo ciemnoszarym, zależnie od tego jaki to miał być materiał do odwzorowania. Na to poszły farby olejne, ciapane tak samo jak w przedziale bojowym - "bez ładu&składu"

Ciapanie można spokojnie brać jako dosłowne określenie tej techniki. Potem mat, metali-zer, pigmenty i ołówek po kantach.