Pięknie, podoba mi się

. Pod względem techniczno-artystycznym po prostu super (ja sobie nie radzę z 1:72

) , ale mam kilka zastrzeżeń pod względem zgodności historycznej
Na 3 zdjęciu widzę chyba M1 ze składną kolbą, która była najczęściej bronią spadochroniarzy, chociaż jedna mogła się zabłąkać u jakiegoś piechociarza. Sama idea porozrzucanej broni bardzo mi się podoba.
Barki z desantem piechoty na silnie bronionych plażach bardzo rzadko (a właściwie nigdy) dopływały do samej plaży, ponieważ siadłyby na mieliźnie lub zostałyby po prostu poprzestrzelane na wylot. To nie do końca twój błąd tylko Dragona. Żołnierze nie przechodzili z barki na brzeg "suchą stopą" zwykle załogi barek wysadzały ich gdy szorowali kadłubem o dno, w miejscu gdzie woda sięgała około do pasa, a potem podjęcie rannych z wody i szybki powrót barki na statek. Bardzo duża część załóg barek była brytyjska (Royal Navy) nawet jeśli transportowały amerykańskich żołnierzy na "amerykańskie plaże", a ta załoga wygląda mi na amerykańców, ale to nie błąd.
Jeśli chodzi o czołgi, piechotę z pierwszego rzutu wspierały czołgi
DD to nie te z kominami do brodzenia (Duplex Drive - pływający Sherman z podwójnym napędem, brezentowym fartuchem montowanym na kadłubie i nadmuchiwanym sprężonym powietrzem; po wylądowaniu uszczelnienia były odstrzeliwane przy pomocy małych ładunków, a fartuch się wypompowywało) wbrew pozorom nie było ich mało tylko niestety część z nich została zrzucona za wcześnie na wzburzone morze i poszło na dno,
CRAB (Sherman z trałem przeciwminowym)
AVRE (Churchille z 290mm granatnikiem Spigot tzw. petarda) i czołgi Crocodile (Churchill z miotaczem ognia). DD sam dopływał do brzegu, a CRABy i reszta zabawek przypływały na LCT, a ta na ramce to LCM więc mogła transportować czołg, ale mało prawdopodobne, że w tym stadium bitwy był to Sherman bez modyfikacji . "Czystych" Shermanów było niewiele, ponieważ przy pierwszym desancie były mniej użyteczne niż zabawki Hobarta. Czyste Shermany uczestniczyły w operacjach, ale były dostarczane później, po zniszczeniu umocnień na plażach pomagały w całokwitym jej zdobyciu i były ważnymi jednostkami przy rajdzie w głąb lądu.
Zniszczone barki były albo rozsadzane na kawałki przez pociski artyleryjskie z zapalnikami uderzeniowymi zamontowane na przeszkodach, albo siadały na mieliźnie i były opuszczane przez załogę. Nie tonęły, ponieważ fizycznie nie miały na to miejsca.
To chyba już koniec moich wypocin. Nie chcę, żeby to wyglądało jakbym się chwalił. Jako niereformowalny USofil chcę tylko podzielić się wiedzą i pomóc innym w przyszłości. Życzę kolejnych równie dobrych modeli.