przez GrzeM » czwartek, 31 maja 2012, 11:48
Kolega Amerykanin, który zaczął produkcję kalkomanii do współczesnych samolotów pasażerskich, otrzymał dość szybko pismo od prawnika linii lotniczej grożące pozwem za wykorzystywanie zarejestrowanych znaków (chyba o tzw. "trademark", oznaczany literkami "tm" chodziło). Na spotkaniu prawnik wytłumaczył, że amerykańskie prawo zmusza do takiego straszenia, bo gdyby właściciel prawa do znaku nie zareagował, sam straciłby do niego prawo - na zasadzie, że jak mu nie zależy, to nie. Skończyło się na umowie, na mocy której kolega kalkomanie dalej robił, a za prawo ich robienia zapłacił linii lotniczej 1 dolara (a może nawet 1 centa) - bo oni oczywiście doskonale rozumieją, że jest to dla nich promocja, ale prawo jest prawem. Oczywiście w Europie obowiązują nieco inne przepisy, ale "inność" dotyczy raczej procedur, nie samej istoty prawa autorskiego.
Ogólnie mówimy o prawie autorskim i prawach pochodnych. Kluczowym pojęciem jest tu "dzieło", które musi być oryginalne. Ma do niego prawo jego twórca. Dokładny odlew można traktować jako "kopię", zmodyfikowany odlew - jako "adaptację". Np. jak adaptację powieści do filmu, albo zdjęcia do wykonania kolażu, fotomontażu itp. Adaptacja już sama w sobie jest dziełem (tzw. dziełem pochodnym). Z drugiej strony oczywiście model prawdziwego samolotu jest adaptacją czyjegoś oryginalnego projektu (tego samolotu), więc sprawa nie jest oczywista. Zdrowy rozsądek nakazuje tu zwrócić uwagę na to, czy, i jakie korzyści z cudzej pracy (i z cudzego prawa) odnosimy. I tu dla mnie jest oczywiste, że jeśli ktoś robi np. to "ulepszone" skrzydło do Hellcata, korzystając z odlewu, który zrobił z modelu Eduarda, czerpie korzyści z cudzego dzieła, z czyjejś pracy. Mógłby to skrzydło wystrugać sam. To, że "zwiększa sprzedaż" Eduardowi nie ma żadnego znaczenia, bo w ogóle trudno to byłoby udowodnić. A może zmniejsza, bo ludzie waloryzujący modele poświęcają więcej czasu jednemu modelowi, więc nie kupują tak szybko następnego?
Istnieje także coś takiego, jak "dozwolony użytek" - np. wolno na własne potrzeby kopiować płyty z muzyką, przegrywać płytę CD na mp3, ale nie wolno tego sprzedawać. Sporo mówiło się o tym niedawno przy okazji sprawy ACTA, a ten dozwolony użytek to zwykle nawet więcej, niż się potocznie wydaje, choć nieprzekraczalną barierą jest czerpanie korzyści finansowych.
Żeby sprawa była czysta, twórca zestawu waloryzacyjnego czy konwersji powinien bazować wyłącznie na własnych wytworach ("scratchbuilt") - tylko dopasowanych do cudzego modelu. Tak robią np. wszyscy producenci blaszek. Producenci żywic i shortrunów - już różnie. Ju87A SpecialHobby jest w sposób oczywisty adaptacją Fujimi. I wiele innych modeli podobnie.
Zupełnie inną sprawą jest ściganie tego, to już zależy głownie od woli producenta oryginału, często może się po prostu nie opłacać i nie mieć sensu. Ale ogólnie - jest możliwe.
Nie jestem prawnikiem, ale miałem prawo autorskie na studiach, pracuję jako redaktor dużej witryny internetowej dużej instytucji i mam do czynienia z prawem autorskim na co dzień, z obu stron (tzn. korzystam z cudzych dzieł i udostępniam swoje albo moich współpracowników).