może tym razem uda mi się doprowadzić warsztat do szczęśliwego końca

Poza kalkomaniami oraz maskami Montexu nabyłem też spory zestaw blaszek Eduarda, zawierający elementy kokpitu, chłodnicy i klapy (które dały mi popalić i wstrzymały budowę na kilak miesięcy).
Krótkie migawki z wczesnych faz budowy:


tu można zobaczyć chyba największą wpadkę z pasowanie w modelu - kadłub jest przystosowany do dwóch wersji, car door i bubbletop, dlatego tę okolice wkleja się oddzielnie. Pasowanie - widać jakie. Choć może to jakiś mój błąd. Fotel wstawiony bez klejenia, zrobiony z blachy, bez porównania z plastikiem

MIałem mnóstwo problemów z wklejeniem do skrzydeł blach imitujących komory klap. Wyrównanie krawędzi odstręczyło mnie od modelu na długie miesiące, ale jakoś to w końcu wyprowadziłem, choć szału nie ma.

Same klapy wyglądają całkiem fajnie (trzeba samemu dopasowac pręciki)


A tu już po podkładzie (surfacer 1000), preshadingu i Medium Sea Grey (u mnie Tamiya XF53); biały nos tez już zamaskowany


i góra na razie z preshadingiem, zamaskowane żółte pasy:

Kamuflaż góry postanowiłem zrobić eksperymentalne, wycinając odpowiednio powiększony zarys plam z papieru i podklejając Patafixem. Chodziło o uzyskanie lekko rozmytych linii:



NIestety, wyszło bez rewelacji, jednak odkurz jest, więc poprawiałem z ręki


Użyte farby to szara XF-54 i zielona XF-61.
Model czeka (już po poprawkach) na oględziny przy pełnym świetle, czyli jutro. Teraz tradycyjny dylemat, czy robić color modulation, czyli po naszemu popsikać innymi odcieniami kolorów bazowych żeby uplastycznić powierzchnię...





















