Z Gsxr 600 mam kilka wspomnień - przyjemnych i nieprzyjemnych .Ot - taka historia :
Kiedy byłem piękny i młody w 2001 roku przyszła dostawa nowiutkich K1 . Gapiłem się cały dzień na biało-niebieskiego mopeda i pod fajrant nie wytrzymałem i zadzwoniłem do SMP by wysłano mi dokumenty -postanowiłem stać się posiadaczem . Na ten tychmiast przystąpiłem do dokonania "zerówki" i w godzinach wieczornych śmigałem już bez tablic oczywiście ( ciśnienie było ) . Następnego dnia rano , gdy tylko kurier przywiózł dokumenty przystąpiłem to procedury rejestracji. A że zameldowany byłem w mazurskiej kniei , motocyklem bez tablic ( ciśnienie wspomniane wyżej) ruszyłem w podróż do właściwego urzędu miasta. Po zarejestrowaniu i przykręceniu tablicy natychmiast ruszyłem w drogę powrotną. Czemu tak szybko-a no temu , że był to piątek i umówiony byłem wieczorem z piękną córką trójmiejskiego biznesmena

na randkę w jednym z Sopockich klubów - VIVA
Podróż ma skończyła się w Przejazdowie pod Gdańskiem . Stojąc na osi jezdni z włączonym kierunkowskazem , przepuszczałem nadjeżdżające z przeciwka auta . Pan kierowca zielonej skody felicji nie zauważył mnie i z pełnym impetem wjechał we mnie z tyłu. Wystrzeliło mnie jak z procy i wpadłem pod samochód jadący z przeciwka , demolując tenże pojazd swoimi schabami.
Gsxr został złamany w pół i uległ unicestwieniu , a mnie z drogi nr 7 w Przejazdowie zabrał śmigłowiec ( Mi2) .Gsxr miał około 500 kilometrów przebiegu.
Nic mi się nie stało - poza ogromnym siniakiem i bólem pleców przez kilka miesięcy ...
Miałem cholernie dużo szczęścia.
Wieczorem uciekłem ze szpitala i ...... zjawiłem się na randce ( straszne było ciśnienie ) . Nad ranem było "wleczone" do i z taksówki jak mi te nerwy wszystkie puściły , ale przez rok jeszcze na randki chodziłem
Po wypłacie odszkodowania , po półtora miesiąca , znów miałem identyczną 600 tkę
