Z przyzwoitą dokumentacją nie ma problemu, model Eduarda jest niezwykle solidnie zrobiony, bez zauważalnych potknięć, nieco fotek oryginału udało mi się pstryknąć w praskim muzeum (choć z tymi trzeba uważać, bo muzealna Avia to twór pod pewnymi względami jedynie aviopodobny!!!), no i jest silnik - przecudnej urody Hispano-Suiza wydłubana przez mojego serdecznego przyjaciela, Szymona, będzie więc co zapakować do modelu!
Nie pozostało mi nic jak tylko się brać za dłubaninę i uważać, żeby niczego nie popsuć.
To dość duże wyzwanie, bo od półtora roku nie skończyłem żadnego modelu, tym razem jednak do wrześnie mam nadzieję ukończyć pracę... Bardzo liczę na Wasz doping!!!
Zaczęło się oczywiście od wypatroszenia ptaszka, a potem nadszedł czas powolnego wkładania nadzienia;)
Całe bebeszki będą praktycznie zrobione od podstaw:











