Model zacząłem dziewięć lat temu, coś tam wymalowałem, skleiłem i musiałem odłożyć hobby na półkę.
Kokpit wymalowałem jak umiałem, poprzecierałem na srebrno, skleiłem kadłub do kupy i tak zostało na lata.
Poniżej fotka z tamtego etapu:

Aż wreszcie nadszedł ten dzień i pudełko zostało otwarte.
Prosto z pudła, w zasadzie poligon do ćwiczeń malarskich w cztery-osiem, bo to jednak trochę inna bajka jak 72.
Malowanie to RN135 z Miho - maszyna "Gingera" Lacey'a, ten najniżej.

Całość to połączenie obydwu XIV-ek Academy. W zasadzie bezstresowe.






W sumie gotowy do malowania kwitnie już trochę czasu, ale wreszcie urlop...


















