Zaczęło się od pragnienia zbudowania najznamienitszego z „muscle carów” – Mustanga, oczywiście z tych "kucykowatych - pony car" (bo gdzież mu do „full size” GTO!) gdy na Allegro trafił się super Mustang – Mercury Cougar 1:25 od AMT:

Dla mnie auto przecudnej urody, zwłaszcza w zrodzonej natychmiast w głowie koncepcji klasyki gatunku w postaci winylowego dachu w połączeniu z chabrowym lakierem trójwarstwowym. Zresztą kolor już dawno się do mnie uśmiechał za sprawą przypadkowego wejścia w posiadanie transparentnego lakieru Gunze C50. A cała ta wizja sprowadziła się do tego:

Prawda, że tym liniom trudno odmówić piękna?
Tymczasem zawartość pudełka nie była już tak słodka acz nie szokująca. Czego właściwie spodziewać się po modelu sprzed kilkudziesięciu lat? Zaczynam się przyzwyczajać do tego, że budowanie „muscle carów”, z racji istnienia na rynku wyłącznie wiekowych zestawów, w typowej jakości dla ich producentów - AMT, Revell, Jo-Han czy Model King, kompletnie nie przystaje do przyjemnego składania współczesnych zestawów choćby np. Tamiyi.
A do tego wszędzie te chromy…
Cóż, zastałem troszkę nadlewek,

klamki drzwiowe do odcięcia:

światła obrysowe czy emblematy do usunięcia:

i znów te „zintegrowane z nadwoziem” (czasem bywa, że z szybą) wycieraczki:

wyciąłem prostokąt w miejscu kratki wlotowej i wkleiłem paseczki polistyrenu:

Następnie z paseczków

zrobiłem imitację ozdobnych listew




Jako, że założyłem iż dach będzie „winylowy” wykonałem charakterystyczną imitację łączenia brytów tego rodzaju pokrycia


Malowanie na czarno polegało na kilkukrotnym, naprzemiennym natryskiwaniu lakieru czarnego matowego i i błyszczącego przy ciśnieniu tak niskim, że wystąpował efekt kolokwialnie zwany „pluciem”:


Przy okazji widać, że nadwozie pomalowałem srebrną farbą. Wykorzystałem do tego spray firmy Motip.
Gdy dach wysechł zamaskowałem go…

…aby położyć właściwy kolor, wspomniany niebieski, w postaci sześciu czy siedmiu warstw bardzo mocno rozcieńczonego lakieru transparentnego Guzne C50



Karoserię pokryłem następnie kilkoma warstwami lakieru bezbarwnego Gunze GX100 który przy mocnym rozcieńczeniu dedykowanym rozpuszczalnikiem tak doskonale się rozlewa, że mogłem w zasadzie pominąć prace papierem ściernym używając jedynie nieznacznych ilości pasty polerskiej (używam permanentnie taką: Boll
)















































