Sam fakt, że takie dyskusje są prowadzone bardzo mnie dziwi, państwo bez armii nie jest państwem.
kub napisał(a):Więc może warto by się zastanowić nad powrotem do zasady międzynarodowego podziału pracy z państw UW? W takim podziale każdy kraj odpowiadałby za dostarczenie innego rodzaju wyposażenia armiom sojuszu.
Pomysł wygląda fajnie, ale każdy sojusz może się rozsypać, co wtedy i co dalej ?
To, czy mamy jakieś pakty i porozumienia nic nie znaczy bo alianse polityczne zawsze mogą się zmienić. To, że w perspektywie 5 najbliższych lat teoretycznie nic nam nie zagraża to żaden argument - kto wie jak będzie wyglądała sytuacja za lat 50 ?
Jeżeli teraz stopniowo zaczniemy się rozbrajać to za 50 lat będziemy całkowicie bezbronni. Czy moglibyśmy spokojnie myśleć o przyszłości gdyby jedyną pewną rzeczą była nasza bezbronność ?
Poza tym wiadomo, że zdarzają się kryzysy gospodarcze podczas których dochodzą do głosu najgorsze populistyczne szowinizmy, nacjonalizmy i wrogość do sąsiadów. Prognozuje się także, że jeżeli nic się nie zmieni to za 50 lat u naszych zachodnich sąsiadów będzie szariat... wtedy może być nieciekawie, zawsze może być nieciekawie.
Arsenał odstraszający to podstawa.
Nowoczesna armia zawodowa to podstawa ale powinno się także wrócić do powszechnego szkolenia wojskowego.
Oczywiście trzeba zrobić to z sensem, zamiast długotrwałego koszarowania, kuriozalnego musztrowania i defiladowego maszerowania warto zorganizować intensywne kursy strzeleckie - im więcej mieszkańców umie CELNIE strzelać z kałasza tym lepiej.
Jedyne problemy to sensowna organizacja i pieniądze...