Ame-Iro Tak Trafiłeś w 10

.
Mój poprzedni tekst jest streszczeniem artykułu z gazety lokalnej który powstał w oparciu o treść listów strzelca pokładowego Forresta W. Morgana do Pana.Metlera -Tego ostatniego niestety nie miałem okazji poznać
http://www.osadnicy.org/metler.pdf Dziękuję jeszcze raz.
Polecam lekturę choćby ze względu na 5000 B-24 którego pilotem był Ayers
.Począwszy od lat 80-tych interesowałem się tym tematem mniej lub bardziej intensywnie, udało mi się zidentyfikować miejsce upadku ,dotarłem do naocznych świadków.W latach 90-tych myślałem że to załoga południowoafrykańska jednak czas katastrofy -wczesne popołudnie zupełnie wykluczał taką możliwość, poza tym świadkowie na ul. Gawrzyłowskiej gdzie wylądował jeden skoczek twierdzili że lecąc w powietrzu krzyczał "Amerykan, nie strelat"

.Badanie miejsca gdzie upadł samolot wykrywaczami metalu jest bardzo utrudnione , w latach 60-tych prowadzono ,odwierty w poszukiwaniu gazu i ropy i cały sprzęt (rury złom) został zasypany (kolejny raz tym razem przypadkowo

komuna usunęła ślady), zresztą kadłub samolotu bez usterzenia płonął przez całą noc do następnego dnia, towarzyszyły temu eksplozje amunicji. Ciekawostką jest to że Ruski próbowali wyrwać z jeszcze płonącej maszyny silniki za pomącą traktorów... udało się im zdemontować część uzbrojenia .Wiem że mieszkańcy po przejściu frontu dalej rozbierali szczątki , ktoś nawet próbował wykorzystać łańcuch z usterzenia do roweru

.
Co ciekawe w czasie lotu na spadochronach skoczkowie byli ostrzeliwani przez sowietów z obsługi lotniska , z czego najbardziej zaciekle przez dwie kobiety z Pepesz...Po wylądowaniu jeden z członków załogi wysoki i barczysty poczęstował wściekły z pięści jednego z nadbiegających Rosjan
Jeden z mieszkańców jako mały chłopiec w bardzo dramatycznych okolicznościach zaraz po katastrofie zdobył hełmofon członka załogi z instalacją tlenową...mam zdjęcia tego z oględzin wynika że są ślady po kuli. Z kolei mój nieżyjący Wuj za próby kontaktu z załogą przetrzymywaną przez jakiś czas w okolicy lotniska został w wrześniu 44
wywieziony w głąb Rosji skąd wrócił po 2 latach skrajnie wyczerpany fizycznie, i psychicznie i zmarł młodo jeszcze w latach 40-tych.Stąd poniekąd osobisty stosunek do całej sprawy
Latem tego roku, zainteresowałem katastrofą lokalną prasę i tuż przed świętami wyszły na światło dzienne całkiem nowe -stare

fakty...
Numer 44-41123 to B-24J-CO-195 (za monografią B-24 Bowmana wyd. Crowood)