przez PrzemoL » wtorek, 10 lutego 2009, 23:49
Dziękuję ze wzruszeniem za tak miłe przyjęcie.
Podejrzewam jednak, że Wasze P-11-tki Masterwingowe będą o wiele atrakcyjniejsze. Cóż, 1/48 to dla mnie zbyt wysokie progi, ale postaram się jeszcze kilka ładnych 72-ek Wam zaprezentować.
No i jeszcze raz muszę zaprotestować - tempo przy tym modelu miałem iście ślimacze. Najpierw ciężko było się zabrać, przerażała mnie ta nietypowa konstrukcja z kadłubem zawieszonym między płatami. Potem był dłuższy niż zwykle okres, w którym "dojrzewałem" do malowania, na siłę wyszukiwałem, co by tu jeszcze można zrobić, zanim chwycę aerograf. W każdym modelu mam coś takiego, ale tutaj było to rekordowe - chyba trochę obawiałem się malowania na biało.
W każdym razie, model zalegający na warsztacie dłużej niż miesiąc zaczyna mnie denerwować. Na tego już też czasem nie mogłem patrzeć. Ale najgorsze katusze duchowe przeżywałem w czasie obróbki naciągów i malowania górnego płata. Cały czas miałem wizję rozsypującej się konstrukcji słupków i naciągów, których zrobienie kosztowało mnie sporo wysiłku. Naprawdę wielokrotnie słyszałem jak całość trzeszczy i ze strachem obserwowałem, że swoboda deformacji poprzecznych i podłużnych staje się lekko, ale jednak zauważalnie większa. Ale jakoś się udało, tylko jedna linka przy baldachimie puściła, nie było więc tak źle. Potem jeszcze jedna nerwowa chwila nastąpiła, kiedy w czasie sesji fotograficznej urwało się jedno koło, na szczęście model oparł się na konstrukcji podwozia, a nie na popychaczu lotek i uchwycie pod płatem. Teraz stoi sobie bezpieczny w gablocie i na pewno minie sporo czasu, zanim odważę się go poruszyć.
Namarie...