Sprawa jest gardłowa, bo z dnia na dzień nie mogę malować. A to jest jak nałóg, sami wiecie...
Kompresor mam od prawie roku. Nie było z nim kłopotów. Może oprócz tego, że czasami puszczał sobie wolniutko powietrze zaworem w trakcie pracy (tym za radiatorem, na górze - widać taką czarną kostkę), ale sobie dopompował i było ok.
Wczoraj zaczął umierać. Rzęzi, furkocze w środku jak dwusuw (dosłownie jak trabant, albo syrena) i daje mizerne ciśnienie, którym się nie da malować. I nie nabija zbiornika.
Pytanie mam takie: mogę to naprawić w domu, czy muszę go oddać do serwisu/fachowca?














