No i zamilkłem. Bryła samolotu właściwie skończona, pozostało jeszcze wyszpachlować (okazało się, że nie zabrałem ze sobą do Jerozolimy szpachli modelarskiej

) i malować. Pomysł był taki, żeby model wrócił ze mą na Wielkanoc do Krakowa ale, leciałem tego samego dnia co nasi posłowie z PiŚu i Lewicy "przebywający na terenach Autonomii Palestyńskiej na zaproszenie jej władz". Pani poseł Szczypińska zapadła w pamięć ochronie lotniska wywierając na niej niezatarte wrażanie, choć pojawiały się głosy współczucia dla tego nieszczęśnika, który miał jej robić osobistą. Tak czy inaczej wiedząc że w paszporcie mam całą masę pieczątek egipskich i jordańskich (pamiątek z wykopalisk) postanowiłem nie ryzykować długich tłumaczeń przy kontroli bagażu co wiozę i zostawić model w Jerozolimie. Opatrzność nade mną czuwała, lotniskowe security jak tylko dostało mój paszport w łapki mało co nie padło na zawał, ściągnięto szefa zmiany który mnie zaczął maglować co robię w Izraelu a po co byłem w Jordanii i jakie licho mnie poniosło do Egiptu. Później była jeszcze prawie godzinna kontrola bagażu po czym odprowadzono mnie, niosąc mój bagaż aż do samej granicy lotniskowej. Po za wszystkim innym muszę jednak powiedzieć, że ludzie, którzy mnie kontrolowali byli na prawdę bardzo kulturalni i mili, dobrze znający język angielski i swoja robotę. Nie mogę powiedzieć żeby spotkały mnie jakieś szykany czy coś w tym stylu czy "że "czułem się jak żyd na gestapo". Było całkiem wesoło nawet miejscami, chociaż z niepokojem wybiegam z myślami w przyszłość co to będzie jak będę wracał do domu po stypendium z wielka walizą wypchana po brzegi a nie mała walizeczką rozmiaru bagażu kabinowego.
Koniec tych wynaturzeń. Model dopracuję jak wrócę do Jerozolimy czyli po 8 kwietnia, pozostanie w barwie naturalnego plastiku do końca mojej bytności na stypendium a do domu przyleci.... air.... mailem ;)
Postaram się wrzucić kilka fotem, między innymi działek DEFA montowanych na Ayita'ch