27 sierpnia 2010 Poznań
- Muzeum Broni Pancernej przy Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych,
- Muzeum Uzbrojenia na Cytadeli,
- Spotkanie z poznańskimi modelarzamiOd dawna planowana wizyta u poznańskich modelarzy doczekała się realizacji, a ponieważ należy łączyć przyjemne z przyjemnym tak aby to pożyteczne było odwiedziliśmy miejsca gdzie zgromadzony jest sprzęt, który w przyszłości w oparciu o zgromadzone obserwacje i własną dokumentację zdjęciową będziemy odtwarzać.

Uczestnicy: (od lewej) Mateusz, Bartek, Łukasz, Adrian, Jacek, Wojtek, Michał, Marcin, Kamil, Adam.
8:30 - Uczestnicy wyjazdu powoli przybywają na miejsce zbiórki, trwają ostatnie przygotowania do wyjazdu, drukowanie szczegółowych mapek po jednym zestawie do każdego samochodu.
8:45 - Telefon do Muzeum przy Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych i potwierdzenie naszej obecności.
8:50 - Króciutka odprawa przed samym wyjazdem, ostatnie informacje czego nie wolno w pojeździe i przypomnienie planu podróży
9:00 - Start zgodnie z planem, nasza kolumna składa się z dwóch samochodów, w każdym po pięć osób, pada komenda "wąscy jadą z tyłu" i wszystko jasne, sprawnie się zapakowaliśmy i wyruszyliśmy.
9:02 - Telefon z samochodu zamykającego kolumnę, aby samochód prowadzący włączył światła, wykonane.
9:07 - Zgubiliśmy się, siła przyzwyczajenia skierowała mnie na wylot w kierunku Bydgoszczy, a mieliśmy kierować się na Poznań. Korekta trasy i już jedziemy we właściwym kierunku.
10:20 - Planowany przystanek na chwilkę przy wiatrakach. Tu plan zaczął się walić, uruchomione zostały wszelkie możliwe zapasy aprowizacyjne. A ponieważ Polak jak głodny to zły, postanowiłem nie przeszkadzać w posiłku. Miało być krótko, nie wyszło.
10:45 - Ruszamy, pogoda ciągle daje się we znaki, pada całą drogę raz bardzo mocno, raz mniej, szczęście że w czasie postoju na chwilę przestało.
11:15 - Mapka sprawdza się w Poznaniu i jedziemy jak po sznureczku, Kamil tylko musiał analizować różnice w zoomowaniu na poszczególnych kartkach.
11:30 - Skręt w prawo i powinniśmy być na miejscu, ... ale nie byliśmy. Zaciągamy języka u strażnika przed szpitalem. Musiał jednak to być jakiś sabotażysta bo wskazał nam drogę ooo… a może i dalej.
11:35 - Analiza z Adamem i startujemy do ostatniego punktu orientacyjnego.
11:38 - Osiągnęliśmy punkt i gnamy dalej, pomijamy ten fałszywy zjazd i jedziemy prosto.
11:41 - Kamil rzuca komendę "zjazd w prawo !" - wykona, ale tylko przez pierwszy pojazd, pozostała część kolumny poszła prosto.
11:44 Jesteśmy na miejscu, podjeżdżam do bramy, wysiadam i udaję się po przepustkę do pierwszych drzwi po prawej od bramy, przy których wisiała czerwona tabliczka. .... Jestem na Poczcie zaciągam języka. Język tym razem nie zwodzi i prawidłowo wskazuje, że wartownia jest kawałek dalej.
12:12 Dociera Adam drugim samochodem, droga tranzytowa przegoniła go kawałek, ale jesteśmy w komplecie.
12:25 - Wchodzimy na teren jednostki, oprowadza nas major Tomasz Ogrodniczuk. Z uzasadnioną satysfakcją opowiada nam o odrestaurowanym StuG-u IV, ale i inne zgromadzone wozy bojowe cieszą nas. Ciasno ale jest co oglądać. Szczęście nam sprzyja, w czasie postoju w drodze do Poznania na chwilę przestał padać deszcz, teraz w momencie zwiedzania też nie pada, zerwała się przelotna ulewa ale byliśmy wtedy w hali.

i jest, stoi sobie dumny ciasno zaparkowany obok rządowego Volvo
Spędziliśmy tu trochę czasu, bo sprzętu było mnóstwo od pamiętających II wojnę do niemal współczesnych. Dla nas bardzo cennym było zobaczyć w rzeczywistości, jak wyglądają detale pojazdów, sfotografować je, aby później wykorzystać w swoich replikach.

Ciekawe było spotkanie ze sławnym czołgiem "Rudy" 102, który stoi tu porozcinany i dzięki temu można sobie do niego swobodnie zajrzeć.
Wśród niezwykle cennych eksponatów warto wymienić unikaty takie jak Su-76 bardzo ładnie odrestaurowany, czy też prototypowy PT-91 M Wilk.
Nie wszystko zmieściło się pod dachem i mimo, że eksponaty na zewnątrz są dobrze utrzymane, to jednak pozostawienie ich w tym miejscu jest dla sprzętu niebezpieczne. Mimo starań opiekunów kolekcji zdobycie właściwego miejsca dla nich jest trudne.
Kolejnym etapem naszej wycieczki było Muzeum Uzbrojenia na Cytadeli, ruszyliśmy w drogę i z pomocą mapek w rękach Kamila dotarliśmy sprawnie na miejsce. Oczywiście wykonaliśmy rundkę honorową wokół aby znaleźć dogodne miejsce do zaparkowania i już byliśmy na miejscu. Czekał na nas Marek z czołgiem pod pachą, Pomógł nam i w muzeum i wskazał miejsce gdzie wieczorem nastąpić miało spotkanie.
Muzeum zamknięto o 16:00 musieliśmy więc je opuścić, ale była już pora pomyśleć o posiłku. udaliśmy się do lokalu tak preferowanego przez gospodarzy spotkania. Tam zjedliśmy tradycyjną poznańską pizzę i tradycyjne poznańskie spaghetti, popijając tradycyjną poznańską colą lub tradycyjnym poznańskim Żywcem. Mieliśmy inne wyobrażenie o tradycyjnej kuchni poznańskiej ale tu panowała widocznie taka tradycja.
Po 17-stej Kamil musiał udać się na pociąg ostatnim tchnieniem udało nam się przebić się przez korki w mieście i Kamil zdążył.
Dyszał jeszcze trochę w pociągu tak, że ludzie przez okna wyglądali aby sprawdzić czy rzeczywiście parowóz ciągnie ten skład

Kiedy wróciłem skład już był niemal kompletny, zanim wdałem się w nurt jakże cennych dyskusji, trzeba było dopełnić reporterskiego obowiązku i kilka fotek dla tych którzy nie byli wykonać należało.
Cenne także było udokumentowanie dokonań naszych kolegów z Poznania i zrobiliśmy serię zdjęć modeli kartonowych waloryzowanego T-34
Drugi, również kartonowy czołg, tym razem Ha-go, przy oglądaniu tych modeli ci co mieli musieli czapki z głów zdejmować, a pozostali z uznaniem głęboki ukłon wykonywali.
Klękały narody, a jeżeli nie narody to przynajmniej ja, oglądając to co jest teraz budowane przez naszych gospodarzy.
Cały wyjazd wszyscy uczestnicy eskapady uznali za udany, a dużą satysfakcja towarzyszyła nam w drodze powrotnej bo czuliśmy, że zostaliśmy zaakceptowani.
Nie koniecznie wszyscy...
Nie koniecznie przez wszystkich...
ale z całą pewnością zaakceptowany został Adam przez miejscowego kota.
do obejrzenia wszystkich zdjęć zapraszamy do
GALERII ISMR oraz
GALERII ADAMACała impreza kosztowała nas po 15 zł, ale członkowie stowarzyszenia (8 osób) zapłaciło po 5 zł. Budżetu więc nie nadszarpnęło, a wspomnienia bezcenne.