Za dalekie też jest stawianie krytykujących model w pozycji odsądzających od czci i wiary za to, że korzystają z prawa argumentacji swojej (negatywnej?) oceny.
Jak widać przesadzenie, „zebranie do jednego worka” efektów eksploatacyjnych jednych zachwyca a innych zniesmacza.
Uważam, że jeżeli mamy oceniać model merytorycznie (jako miniaturę) to należy starać się odnosić do stosownych wiadomości i możliwie zadbać o zdobycie odpowiedniej wiedzy. Ta, ze względu na okres już historyczny, ogranicza się w większości do czarno-białych zdjęć, dokumentacji fabrycznych i użytkowych, opracowań historycznych i naukowych. Są tacy, którzy poświęcają część czasu przeznaczonego na modelarstwo na właściwe przygotowanie się do budowy modelu
Jeżeli zaś ocena ma być li jedynie estetyczna, emocjonalna, zwłaszcza wystawiana przez osoby nie zainteresowane na co dzień tematem i pierwowzorem, tłem historycznym, nie przykładających szczególnej wagi do powiązanych z modelarstwem dziedzin to nie ma co sobie w ogóle głowy zawracać.
Przy tak różnych podejściach model redukcyjny dla jednych będzie „nudny” podczas gdy dla innych, ten „pełen niekonwencjonalnych technik”, będzie kiczem. Z racji ważnych dla mnie, wspomnianych powiązań z innymi dziedzinami (historia, technika), wolę narazić się na ocenę „nudy” niż przekroczyć granicę, pomiędzy „efektownym” a „efekciarskim”
To tyle subiektywnie.
Sama zaś dyskusja jest o tyle cenna ,że jest jeszcze grupa osób stojących po środku, niezdecydowanych. Dla nich takie minimum – zdjęcia z LIFE i opinie innych. Przyjmą, odrzucą… wyciągną może jakieś wnioski dla siebie? SAMI!
P.S. Kamil. Samoloty były prawie dwuletnie. Przed dostarczeniem na Midway przeszły naprawy, uzupełniono powlokę lakierniczą (nie całości!), przemalowano znaki rozpoznawcze oraz oznaczenia kodowe. Przed BoM podlegały systematycznej i obowiązkowej opiece. Ich wiek i wcześniejsze użytkowanie nie pozwala jednak zaliczyć ich w żadnym wypadku do samolotów fabrycznie nowych.





