Właściwie, ten Spitfire mk.VII firmy ICM, znalazł się tam przypadkiem.
No i nie jestem przekonany, aby dawać więcej jego zdjęć, bo po pierwsze,
nie jest skończony, po drugie, strasznie dałem z nim ciała, po całości.
Tak sobie dłubałem przy nim kiedyś, spaprałem robotę, ale teraz muszę go
skończyć, aby taki rozgrzebany nie zalegał. Nie zajmuję się lotnictwem, więc
nic o szczegółach nie wiem, zresztą nawet nie przywiązywałem do tego wagi.
Robiony z pudełka, z dużymi poprawkami wyprasek i dopasowywania wszystkiego,
co tylko było do połączenia. Z niektórych rzeczy jestem zadowolony bardziej z innych
mniej, mam nadzieję, iż po skończeniu trafi na półkę i nie będzie straszył.
Więc na specjalną prośbę dam małe zdjęcie. A jak nie okaże się kaszaną, to po zakończeniu
trafi do lotniczej galerii, ale to odległa przyszłość i nawet nie wiem czy do zrealizowania.
Są czasem rzeczy, których się wstydzimy, a ten model taki dla mnie jest, zresztą tak samo
jak Subaru, które robiłem dawno, dawno temu... A teraz Spitfire służy mi do ćwiczeń, bez urazy
lotnicy . Ćwiczę malowanko, kładzenie kalek itd. itp. Lecz postaram się go nie zniszczyć.
Malowanie nie trzyma się żadnych ramek, a kolor, to XF-16 Tamiya, lekko maźnięty
Lakierem Gunze, coby ładniej błyszczał i oczywiście pod kalki, aby gładko im było.
A na zakończenie :
Pozdrawiam
