Ech, ręce mi opadły. Właśnie pięknie spartoliłem sobie robotę.
Gdzie zawiniłem?:
postanowiłem psiknąć model Surfacerem. Wcześniej rozrabiałem go wcześniej pokazywanym rozcieńczalnikiem, dzisiaj przypomniałem sobie, że pisano o benzynie do zapalniczek. Wlałem więc trochę szpachli do puzdereczka, do tego benz. zapalniczkowej i ... szpachla bardzo ładnie się zważyła tworząc fajny, zwarty glucik.
No nic, krótka refleksja poprzedzona niecenzuralnym K-słowem mającym tysiące znaczeń została szybko wyparta kolejnym olśnieniem o wamodowskim zmywaczu. Znowuż więc cząstka szpachli w puzdro + cztery zmywacza. Próba i efekt, jakby wodą z kałuży psikał. No to jeszcze raz cz.szpachli + 2 cz.zmywacza i na model.
W tym momencie byłem już tak zniesmaczony dalszym wodnistym efektem oraz własną nieudolnością, że zacząłem nakładać kolejne warstwy po warstwie, wzorcowo zalewając cały model do tego stopnia, że na niektórych łączeniach potworzyły się "fajne" wypukłe linie.
Tak więc, gdzie tkwić moja ułomność?
Jedyne co mi się nasuwa osobiście, to zbytnie rozcieńczenie, ale dlaczego, skoro zazwyczaj podawane proporcje to 1:5. Mój Surfacer to 1000 a może dla poszczególnych, czyli 500, 1000, 1200 proporcje należy dobierać na "wyczucie".
Czekam na skompletowanie zamówienia w Martoli, więc niedługo będę zaopatrzony w dedykowany rozcieńczalnik do MM oraz Mr.Color Leveling Thinner, mam nadzieję, że komfort pracy się poprawi.
Na koniec zapodziałem tylne kółko do iszaka i czeka mnie kolejna jałowa samoróbka, żyć nie umierać

Edit: Po odparowaniu rozcieńczalnika rozmiary tragedii trochę się zmniejszyły. Chyba faktycznie zrobiłem zbyt rzadką mieszankę.