ROMAN napisał(a):...ubolewam że na Twoich modelach przedstawionych w ten sposób nie zostaje choć krzty farby z fakturą odprysku czyli jakąś tam warstwowością.
Przeglądam relacje warsztatowe, poczytam to sobie wszystko co jest napisane na temat malowania potem widzę…, że jest to wszystko takie same. Można powiedzieć, że jest to jakiś uniwersalny stale powtarzany ten sam schemat malowania. Nuda. Nic się nie dzieje proszę pana. Nica nic.
Więc postanowiłem ten parowóz od początku do końca pomalować pędzlami, potem zabrać go na konkurs, czy tam festiwal modelarski. Nie robię podkładu czarnego albo szarego, bo nie wychodzi mi malowanie wtedy tak jak chce. Zresztą za często zmieniam koncepcje, bez sensu też opierać się o teorie waszowania i przejmować się jego regułami. Najlepiej próbować dopóki się nie znajdzie własnego złotego środka. Zaczynam – ale nie od gęstego podkładu tylko od podmalówki, z której potem wyrasta sobie to, co nazywamy „tłem” obrazu. Dziś nazywa się podmalówką rożne rzeczy dlatego uściślę, że ja mam na myśli "monochromatyczną podmalówkę" neutralną/zimną/ciepłą, czyli szarą/zieloną/brązową. Ostateczne kolory dobiera się obmyślając „obraz” a nie patrząc na to, jaki nam wyszedł przypadkiem kolor podmalówki/ dlatego Romku niema jeszcze krzty farby oryginalnej/ Malując model zaczynam od ogólnego zarysu.. szkicu w 2-3 kolory na "rzadko " z duża ilością medium /rozcieńczalnika/ cały obraz /model/na początku wygląda jak obserwowany przez pół przeźroczystą folię. Ale, mam już zaznaczone główne elementy kompozycji koloru tak żebym nie musiał podpierać się kolorową fotką. Określam jednocześnie miejsca głównych cieni i świateł (albo miejsca wyznaczające światła pozostawiam puste) tak jak pastelą, można na białych lub kolorowych papierach, kto miął w ręce to wie o co biega. Wykorzystuję fakturę aluminiowej folii, babole z kleju i papieru.. z ciekawym efektem pomarszczenia farby. Stopniowo dodaję półtony, które mogą się mieszać z kontrastami, mogą je łagodzić. Czekam aż ta warstwa podeschnie, ale to nie reguła. Potem to już lecę, dopełniam kolorem, dosycam barwy..,jak ktoś powiedział "od ogółu do szczegółu".... Są pewne zasady co do podmalówki (a właściwie nie ma żadnych, bo prawdziwy artysta ma je gdzieś) Zdarza się, że tak zaplanowany obraz kilka godzin pracy przelatuję potem „kretem” zmazując wszystko i zaczynam od początku heheh.