Po warstwie sido, plamy zniknęły faktycznie.
Model został zwashowany i to porządnie, podobnie jak wcześniejsze akcesoria. Porządnie, mam tu na myśli, że washa nie aplikuję tylko w linie, ale na całą powierzchnię, ścieram to potem tak, aby zaakcentować nieznacznie linie podziałowe ale również aby zróżnicować całą powierzchnię - taki miejscowy filtr w zamyśle chyba.
Na minus modelu, napiszę tylko, że początki przygody z lakierami samochodowymi mam wyboiste. Czarny podkład utrudnił krycie farbą bazową, nakładając ją i widząc problemy z kryciem, kolejny raz się zatraciłem i nałożyłem kilka warstw za jednym razem, co prawda z dość dużej odległości i ciśnieniu ale jednak warstwa farby + wcześniejsze warstwy Surfacera dość skutecznie spłyciły i tak delikatne linie podziałowe.
Cóż, koniec końców nie wygląda to bardzo tragicznie ale zwróciło moją uwagę na globalne podejście do nakładania tych wszystkich warstw.
Kolejny etap - kalkomanie. Wykorzystałem zestaw Begemota, dedykowany Ka-50/52.
No i cóż, mam mieszane uczucia. Kalki, jeśli chodzi o komfort i szybkość nakładania, kładzie się b.przyjemnie. Po kilku sekundach moczenia, już po kilku następnych kalka pływa na papierze. Na modelu używałem obu płynów Microscale oraz zrobiłem na boku próbę z Gunze Setterem. W obu przypadkach efekt końcowy jest podobny - przy czym Setter Gunze sam w sobie już zmiękcza kalkę, dając efekt podobny zastosowaniu Sol'a Microscale, choć ciut mniejszy.
Teraz gorsza strona kalek a więc jakość całości. Tą oceniam na 3+.
Wprawdzie mam zerowe doświadczenie i w tej materii, ale od takiego dedykowanego zestawu oczekiwałem zgodności merytorycznej oraz dobrej jakości wydruku. Człowiek wydaje ekstra pieniądze a tutaj: kolory przekłamane, skala oznaczeń również, nie mówiąc o wyglądzie a na (nie)zgodności umiejscowienia kończąc. Decydując się na ten zestaw, cieszyłem się, ponieważ "zawierał" on kalki dokładnie do modelu, przeze mnie robionego.
Kiedy zabrałem się za porównywanie umiejscowienia kalek proponowanego przez instrukcję ze zdjęciami, okazało się, że każdą jedną pozycję trzeba weryfikować. Tak więc kalkowanie zajęło mi prawie tydzień. Do tego i tak dochodzą kompromisy w postaci niepełnych czy podobnych tylko, oznaczeń. Trochę to denerwujące, tym bardziej, że tak naprawdę cały arkusz zapewnia kompletne "oklejenie" tylko jednego modelu.
Gwoździem do trumny są przesunięcia kolorów, co prawda nie duże, ale jednak przy takiej drobnicy, widoczne.
Podsumowując, jak to znajomy stwierdził: brak konkurencji w takiej tematyce daje się niestety boleśnie zauważać.
Na koniec zdjęcie przed kolejną warstwą sido:
