To tu tak mozna? Watek od chwalenia sie?
Moje auta to mniej wiecej to co montuje w skali. Mniej wiecej, bo wiekszosc nie istnieje jako model do sklejania, moze kiedys... Wlasnie one sa moim glownym hobby. Zkupuje, skladam, jezdze, buduje, maluje... Jak w miniaturce, ale na zywo. To po kolei:
Moj pierwszy samochod, mialem ja dobre 8 lat i natluklem 350000 kilometrow, potem dalem w prezencie kuzynowi ktory dobil do pol miliona pod naszym komando (przedtem mial ja wujek od nowosci, przejalem z 120000), pol roku temu rozlazl sie rorzad a ze wtedy nie mialem gdzie postawic, poszla niestety na zlom...

Po Scierce kupilem sobie samochod na miare swojej logiki, zero elektroniki, zero plastiku, ino swiatla sa na prund:

Prawie dwa lata kulalem sie nim na codzien, az mi sie zprzykrzylo, i Taunus poszedl do suchego garazu na zime, ale w lecie uzywany jest dosc systematycznie i intensywnie. A ze bez auta to kit, to zaadoptowalem swoja pierwsza Granade, ktora przez 3 lata dzielnie sluzyla mi na codzien i ponad 100000 kilometrow bez wieklich problemow.

Granada to najlepszy samochod jaki kiedyklowiek wyprodukowano, ale dalo je przecie nie tylko jako limuzyne. Tak jakos mnie naszlo i kupilem sobie tez kombi...

Potym jak kupilem kombi stwierdzilem ze trzy samochody wystarcza. Mylilem sie. Cala frajda zaczyna sie dopiero jak ma sie przynajmniej piec.

Po tym jak doszedl Cadillac do koekcji nie bylo co plakac, tylko brac jak leci. Zawsze chialem miec Garbusa, ale dalo tylko Cytrynke...

Ale Cytrynka ma malo sily i jest malo komfortowa na autostradzie, trzeba bylo kupic cos szybkiego. Taka Amazona jest szybka i w ogole bardzo ladna...

Potem stwierdzilem ze za malo mam Fordow, w koncu polowa rodziny mieszka w Kolonii i jezdzi Fordami, to synek tez powinien sie opanowac i wyrownac. Po prawie trzech latach poszukiwan znalazlem starszego pana ktory szukal domu dla swojej panny. To bralem.

A ze Kupeta byla autem na ktorym super mozna bylo sie uczyc mechaniki samochodowej i spawania, to tez tak zrobilem. V6 jak sie nalezy, piec biegow coby nie tankowac co 100km, sportowe zawieszenie z epoki, pospawany i na dzis wyglada tak jak ponizej i wozi dzielnie moje cztery litery na codzien, podczas gdy biala Granada czeka na swoja kolej do spawania i odnawiania:

Potem jakos ktos chcial sie pozbyc Fiesty... W koncu Ford, pal to szesc, niech bedzie i Fiesta:

Kazdy by powiedzial ze dosc tego dobrego. Ale znalazlem dom ze stodola i jeszcze zanim sie wprowadzilem zlitowalem sie nad ta slicznotka, ktora niestety nie zaznala ani troche milosci. Ale bedzie super tylkowoz jak tylko ogarnie sie troche techniki i blachy...

To chyba wszystkie ktore mam na dzis... Na redukcje sie jakos nie zanosi... Ani na zamiane Granady na cos nowszego na codzien... Nigdy wiecej nowych samochodow. Nigdy wiecej cokolwiek innego niz Granada jako glowny srodek transportu...