Na poczatku chcialbym zaznaczyc ze nie bedzie to jakies specjalnie wymyslne "hau tu", a raczej luzna zbieranina pomyslow, niejakiej wiedzy i jako takich zdjec. Dlaczego tak jest juz "biegne" wytlumaczyc. Buduje te gracki jak mam czas i wielka ochote (poza modelami grzebie przy prawdziwych samochodach, rysuje, maluje, robie zdjecia, pisze opowiastki, rozmawiam z popielniczka oraz pracuje jako projektant... Zabawek), czasem buduje miesiac codziennie po pare godzin, a czasem przez caly rok raz na dwa tygodnie sobie costam dlubne. Czasem modele wedruja do pudelka na cale lata. Tak jak na przyklad ten:
Buduje go juz jakies 6 lat, czasem mam dni gdzie robie bardzo duzo w 2 dni, a potem sobie dalej lezy.
Dlatego i tu nie dam zadnej gwarancji cyz skoncze za dwa tygodnie, czy za ruski rok.
Przez takie podejscie do budowania (i po czesci przez to ze buduje tylko i wylacznie dla siebie), niemam zadnych aluzji co do efektu koncowego. Buduje "ot tak", dla przyjemnosci i zabawy uzywajac podstawowych narzedzi (skalpel, klej, pilniczki, peseta, drucik), i nie przywiazuje wiekszej uwagi do jakichs mniejszych bledow w skladance takich jak np. za grube przekladnie kierownicze ktore trzeba by bylo wykonac kompletnie od zera zeby to jakos wygladalo, a itak nie bedzie perfekcyjnie bo po prostu nie umiem, ani niemam ochoty na takie kombinowanie.
Zwracam za to uwage na calkiem inne rzeczy, ale co to dokladnie jest, to sie jeszcze okaze.
Zdjecia. Ja wiem ze mozna inaczej, ale po klejeniu "obcykuje" tylko dookola jak mam na to ochote, w tym aucie robilem dosc duzo zdjec, wiekszosc to kontrolne (na zdjeciu zawsze widac bledy ktorych w realu nigdy bym nie zauwazyl), ale normalnie niemam takiego zwyczaju. Dlatego zdjecia sa jakie sa, a relacja bedzie jaka bedzie bo nigdy nie pisalem o klejeniu, pozatym polski nie jest moim jezykiem na codzien i mowie w jezyku mamy raz na jakis czas, staram sie pisac codziennie, ale jestem bardzo daleko od "bezblednie", i chyba dosc daleko od "ciekawie".
Na dzien dzisiejszy budowa jest tez dosc zaawansowana, takze niema mowy o zrobieniu nowych zdjec, mam nadzieje ze wystarcza takie jakie sa.
Jezeli bedzie was toto interesowac, to postaram sie dobrnac do konca w miare sprawnie, a jak nie to dorzuce pare zdjec z poszczegolnych etapow i za pare tygodni, miesiecy, lat widzimy sie w galerii z gotowym autkiem.
To moze tyle slowem wstepu, przejdzmy do tego co tygryski lubia najbardziej.
Yyyyyy... No wlasnie. problem numer jeden. To nie jest ani scratch, ani z pudelka, tylko z glowy. Pare lat temu znalazlem pare zdjec tego oto Forda:




Slicznosci. To na zdjeciu zwie sie hot rod (a nie rat rod, ani street rod), zbudowany wedlug tzw. starej szkoly, z czesci dostepnych do roku 1950-1955. Takie budowanie amerykanie zwia tez "hop up", co bylo praktykowane w latach 40. Nie bede przynudzal, dlatego jezeli kogos to interesuje, ciocia Google ma wszelakie (aczkolwiek nie zawsze prawdziwe) info na ten temat.
Tak czy siak, ten na zdjeciu to rama Forda A z 1928-1931 roku, Silnik z tego samego Auta, 3,2 litry pojemnosci i jakies 40 koni, przeroboiny zaplon, mechaniczne hamulce, orginalny grill i karoseria Forda T z 1925 roku z przycieta szyba w przedzie. Niestety niemam zdjec z drugiej strony, ale przypuszczam ze auto ma dorabiana pompe paliwa (Ford A nie mial takowej, a paliwo splywalo sobie po prostu do gaznika), i moze inny gaznik, ale trudno powiedziec.
Forda A z 1929 roku wypuscila przed 10 laty firma Revell USA, kupilem wtedy chyba 4 pudelka, a reszte smieci zbieralem jak mialem szanse na zakup takich gratow.
Kupuje modele wedlug dosc dziwnego schematu. Nie to co chce miec, a to czego mi potrzeba, tak zdarzy sie ze mam pudelka w ktorych brakuje jedynie felg. Bo akurat byly z 1946 Forda i potrzebowalem do czegostam.
Podczas zbierania czesci potrzebnych do budowy tego Roadstera zbieralem kazde zdjecie aut z czterocylindrowym silnikiem (atam, zbieralem, zbieram itak codziennie co znajde jakies ciekawe graty), i znalazlem tego:



Sen. Ten samochod to w 99% to co kiedys chcialbym miec, Ford A coupe z 1930 roku, dwa gazniki Offenhauser, przerobiona glowica, zaplon, wydech, zciety dach (tzw. top chop). Tak przerobiony silnik daje 50-60 koni co wystarczy zeby katapultowac takiego leciutkiego skladaka do predkosci do ktorych nigdy nie byl przystosowany.
Niemam w swoich zbiorach karoserii tego samochodu, co prawda szukalem, ale zanim zdazylem kupic wydlubalem z jakiegos pudelka karoserie Forda T Coupe z 1925 roku z ucietym dachem, przy ktorej kiedys zaczalem grzebac i postanowilem ze do pewnego punktu moge budowac go tak samo jakbym budowal tego roadstera, albo kupete ze zdjec, a jak bede mial juz podwozie, to zawsze moge sobie ubzdurac inna bude o ile bede budowal wedlug pewnej logiki.
Co prawda nie znalazlem zdjec takiego gracika, ale jest to dosc prawdopodbne ze ktos takie auto kiedys zbudowal. Technicznie niema zadnego problemu.
Podwozie to jak juz wspominalem Ford A 1929 Pikap Revella.
Model sklada sie z 6ciu wyprasek, gumowych kol, i kawalka przezroczystego plastiku na szyby ktore trzeba sobie wyciac we wlasnym zakresie.






Widok zalosny, a i sam model jest jako taki. Elementy plastikowe uzupelnia arkusz dobrych kalkomanii, niestety w moim wypadku bezuzytecznych, bo sa na nich jakies plomienie, pare nudnych numerow rejestracyjnych i drewniana imitacja podlogi samochodzika...
Zalosny nie znaczy najgorszy na swiecie, ale itak daleki do standardu firmy Tamiya z lat 80tych.
Tak jest to tzw. 3 in 1, gdzie mozna sobie teoretycznie zbudowac jedna z trzech roznych opcji (w praktyce jest ich o wiele wiecej, zalezy od tego w jaki sposob pomieszamy czesci).
Wypraski maja pelno nadlewek, blonek, sladow po wypychaczach czy laczenia formy. Wsrod tych wszystkich bledow znajdziemy (o dziwo) klocki do budowy pikapa w wersji "prawie" fabrycznej (prawie bo brak tu kol i opon do tej wersji), pikapa roadstera (czyli polciezarowki bez dachu), mozna sobie zlozyc auto z blotnikami albo bez, mamy do wyboru dwa rozne grille, dwie rozne osie w przedzie (fabryczna, lub tzw. dropped, czyli obnizona), dwie rozne glowice (standardowa lub od Gene Winfielda), dwie rozne pokrywy zaworow, dwie rozne opcje gaznikow, trzy rozne pomysly na rury wydechowe itd.
Podzial technologiczny poszczegolnych elementow jest conajmniej dziwny. Niektore elemnty z tej samej "rodziny" jak np. tylne amortyzatory (drugie zdjecie, ponizej ramy) sa odlane w calkiem innz sposob, a co za tym idzie maja slady po wypychaczach w roznych miejcach (kto teraz mysli "napewno od dolu" bedzie rozczarowany, nie tylko od gory, ale i w roznych miejscach, mniej lub bardziej trudnych do usuniecia). Takze silnik jest dziwnie podzielony. Korpus to dwie nierowne polowki, miska olejowa, 3 czesci przekladni i pare dupereli do doklejenia, taki... Nijaki.
Do tego dochodzi jescze inne cudo. A mianowicie to ze duze elementy sa odlane wzglednie precyzyjnie, a malutkie potrafia miec po trzy slady po wypychaczach (gazniki!), przesuniecie formy, wypaczenie i czego jeszcze byscie sobie zyczyli.
Chrom jest do niczego, i tylko poteguje bledy i jest miejscem na inne kuriozalne felery. Tak Revell potrafil odlac element np. zderzaka, i ten klei sie do wypraski "przodem", ma slady po wypychaczach zaraz przy lbach srub, a czesc do ktorej sie go montuje, i ktorej po sklejeniu nie bedzie widac, jest nie tylko ladnie odlana, ale i pieknie chromowana.
Pozatym chrom nie jest trwaly i zlazi przy probie washu farbami innymi niz akrylowymi.
Spasowanie czesci jest bylejakie. Bez ochoty na wszelakie skubania, dlubania, strugania i szpachlowki lub gestego super glue nie trzeba sie za taki samochodzik zabierac.
Jezeli chodzi o detale to jest calkiem porzadnie, srubki sa tam gdzie trzeba, wymiary sa dobre, samo "trafienie" poszczegolnych proporcji jest bardzo udane.
Kola sa najlepszymi detalami skladanki, oponki maja piekne biale obwodki, sliczne felgi stalowe, oraz bardzo ladne chromowane obrecze, ktore sa odlane z pomyslem. Ot odciac i przykleic.
Chyba tyle suchej teorii...
Zbudowalem chyba trzy czy cztery takie Fordy, i wiedzialem co i jak (mniej wiecej, bo przecierz bylo by za latwo jakby w kazdym pudelku te same elementy ukladanki byly by zwichrowane), dlatego skladanie ramy poszlo dosc sprawnie. Nie planowalem uzyc zderzaka, dlatego usunalem uszy do ktorych sie taki dokleja w przedzie ramy, oszlifowalem i zmontowalem sobie korpus silnika. Skleilem zawieszenie w przedzie (uprzednio zmylem chrom z tych elementow) wybierajac normalna os w przedzie. Skleilem i pomalowalem kola, w tym jedno na bezowo ktore zostalo zamontowane na czarnej oponie, tak zeby dodac troche zycia calej konstrukcji.
Nie buduje wedlug (bezblednej ale i nie do konca pomyslanej) instrukcji, a wedlug logiki ktora pozwala mi na montowanie samochodu tak jakbym budowal prawdziwe auto (doklejam najpierw silnik, potem chlodnice do ramy, potem dopiero przewody, a nie przewody do silnika, potem chlodnice do przewodow, a cala reszte do ramy). Poszczegolne kolki montazowe odcialem, bo itak nic nie daja, tylko utrudniaja skladanie jak sie nalezy bo sa czasem za dlugie, czasem maja ogromne nadlewy ktorych oczyszczenie trwa dluzej niz czyszczenie samego elementu... BAH!
Jak mialem juz najwazniejsze graty poklejone i poszpachlowane, zlozylem wszystko na sucho zeby sprawdzic czy to co w mojej glowie wyglada ladnie i ciekawie, pasuje do siebie w realu.


Stwierdzilem ze nie jest zle, a wlasciwie to jest bardzo fajnie, i zaczalem dlubac przy karoserii. Dolna czesc zostala ucieta bo buda miala siedziec na innej ramie z tak zwanym "zetem", i przez to dolna czesc kufra nie pasowala, dlatego musialem ja wydluzyc. W praktyce 99% tych aut ma dolne cwiartke karoserii dospawana bo tam wlasnie zbiera sie woda i rdzewieja, dlatego dorobilem te czesc z blaszki, ktora przykleilem na styk, a dookola zrobilem sobie imitacje spawow z nitek polistyrenowych nasaczonych klejem i formowanych tepa czescia skalpela i igla.
Dodatkowo pofalowalem blaszke, dodalem pare dziur tu i tam, podszpachlowalem w niektorych miejscach, pomalowalem na czarno zeby widziec jak mi to wszystko wyszlo. Potem znowu szlifowanie, doklejanie, wyrownywanie, wiecej wygiec itd.
Wygiecia utrwalilem od wewnatrz super glue, dodalem troche rdzawej farby tu i tam, i zamaskowalem miejsca gdzie w orginale farba by odleciala przy takim traktowaniu nadwozia...


Odcialem tez klamki, i nawiercilem otworki na nowe bo akturat mam. A nawet jakbym nie mial to itak te odlane wraz z drzwiami sa malo realistyczne i nieprawidlowe.

Po tych zabiegach psiknalem kilka warstw czarnego matu ze szpraju ktorego uprzednio trzymalem na pare minut w goracej wodzie i przy uzyciu wyprobowanej dyszy. Po wyschnieciu kazdej warstwy oszlifowalem bude, potem jeszcze pare razy i to tak dlugo az bylem zadowolony. Przy okazji pomalowalem silnik na czarno, a potem na zielono rozjasniajac tu i tam, oraz cieniujac w niektorych miejscach.
Glowice maznalem na srebrny jakistam z domieszka szarego, ot tak, jak na zdjeciach. na oko.

Boki karoserii dostaly wstepna polerke. W mojej glowie chce miec bude w dosc dobrym stanie, ale nie przesadzajac, ma wygladac tak jakby samochod byl uzytkowany bardzo intensywnie, ale dbany przez pierwsze lata, a potem na 30 lat do stodoly. Dlatego dach, gore bagaznika i inne czesci maja byc matowe, wyplowiale, a boki jescze sie troche blyszczec. "Dospawane" elementy maja wygladac tak jakby zostaly psikniete czarnym jaki byl pod reka i juz.
O, tu fajnie widac jak bedzie, jezeli uda mi sie tak pobrudzic/pomalowac karoserie. Zwroccie uwage na "nierowny" spaw w tyle, kiepskie dopasowanie dospawanych elementow (tak ostatnia cwiartka bagaznika w dol), oraz zaspawane otwory w bokach, tylko psikniete czarnym sprayem a to wszystko na orginalnym kolorze z przed lat.



Przy tym nie wolno nam zapominac ze Fordy T byly malowane tak po prostu, na czarno. W tamtych czasach nie bylo jakichs fantastycznych lakierow, i polerka czarnego matu na "glanc", tutaj w zupelnosci wystarczy zeby osiagnac zamierzony efekt.
Nie jestem zwolennikiem blyszczacych modeli, wedlug mnie stare moze, a nawet powinno wygladac jak stare. Niema to nic wspolnego z rat rodami czy czyms, a jest to niejaki fetysz(?), lubie ogladac przepolerowany lakier na samochodach, lubie jak poszczegolne czesci maja cos do powiedzenia, gdzie widac na nich ze cos przeszly, gdzies byly...
W czasie kiedy schla mi buda, zajalem sie silnikiem. Po obejrzeniu zdjec, postanowilem ze zbuduje sobie fabryczny zaplon. Kiedys silniki Forda nie mialy kabli, a takie blaszki, przykrecone do dystrybutora i zahaczone o swiece. Nienawidze kablowania silnikow, dlatego pomyslalem sobie ze zrobie wlasnie tak. Znalazlem odpowiednie zdjecia, ktore pokazuja ze takie rozwiazanie jest wciaz praktykowane, choc zdecydowana wiekszosc jest przerobiona na 12V a co za tym idzie niema tych blaszek, a kable. Tu sie podziwejcie:



W teorii te blaszki mialy byc o wiele latwiejsze niz kable (zero wiercenia i szukania drucika), w praktyce okazalo sie ze moje kielbasiane paluchy otarly sie o granice swoich mozliwosci.
Najpierw pomalowalem sobie dwie glowice. Ta od Winfielda ktora uprzednio pozbawilem chromu, i fabryczna. Po washu zdecydowalem sie na te fabryczna bo ma ladniejsze sruby.
Pomazalem swiece na bialo, dalem im porzadnego washa, zamontowalem uprzednio polakierowany dystrybutor w ktorym nawiecilem sobie dziurke na kabel do szpuli (to na potem), a w czasie jak mi wszystko spokojnie schlo zabralem sie za te blaszki.
Wycialem sobie od razu 8, bo wiedzialem ze itak pogubie, nawiecilem otworki w obu koncach, zamknalem kotke w malym pokoju i zaczalem sobie wyginac, przyklejac i klac.
To co tak ladnie i latwo brzmialo w teorii kosztowalo mnie cztery godziny czasu, pol paczki papierosow, 3 zepsute blaszki, 4 blaszki ktore sobie uciekly pod stol i cholera wie co jeszcze.
A zeby bylo smiesznie to wieczor pozniej zaczalem grzebac przy gaznikach. Teraz tak. Gaznik odlany jest wraz z filtrem, a ja niemam tutaj specjalnych mozliwosci zeby chromowac elementy na nowo, dlatego wyczyscilem same gazniki jak potrafilem, nawiercilem z jednej strony dziurke w podstawie w ktora wkleilem kawalek drutu, po drugiej stronie dziurke w obudowe plywaka na przewody paliwowe, pomalowalem wszystko oprocz filtrow na srebrny zgaszony troche ciemnym szarym i dokleilem do drucikow kawalki blaszki z dziurka na ustrojstwo od dodawania gazu. Znowu przeklinalem, znowu zamknalem Iwonke do malego pokoju, znowu palilem papierosy.
Gazniki dokleilem do kolektora, a cala reszte so silnika, po przyklejeniu i pordzewieniu przedniej czesci rury wydechowej brazowa farba oraz pastelami w roznorakich odcieniach, starajac sie trafic kolor ze zdjec.
Pomyslalem sobie ze a noz widelec nikt nie zauwazy tych beznadziejnych filtrow i postanowilem ze na nastepny dzien musze skleic cos wzglednie duzego, bo przecie mialem miec frajde z klejenia a nie zawal bo kleje.

Glowica na tych zdjeciach jest przyklejona tylko na plasteline...

Pozatym widac nawiercone dziurki pod przewody paliwowe, oraz beznadziejne, krzywe, i nie wypucowane filtry...
A na tym zdjeciu widac jak ladnie sie przekrzywily gazniki w lewa strone podczas klejenia na kolki ktore proponowal Revell...

cdn.










































