przez karambolis8 » niedziela, 20 maja 2012, 22:32
Tak się składa, że od dzieciństwa oglądam na ścianach obrazy olejne. Jeśli podejść bliżej, przystawić nos do płótna, to nie widać nic ciekawego. Smugi pędzla, mazy, niewiele szczegółów, malowane jakby od niechcenia. Natomiast jeśli spogląda się na obraz, to widać dzieło sztuki. Kompozycja, gra światła i cieni, kolory. To wszystko składa się w jedną, spójną całość i właśnie wtedy wygląda pięknie. Mocą obrazów olejnych nie jest detal, artyści nie napierniczali pojedynczych listków z żyłkami na każdym kwiatku. Skupiali się na przedstawieniu całości, wywołaniu u odbiorcy wrażenia. Tak samo odbieram modele Spitona. Powiedziałbym używając terminu informatycznego, że "rozdzielczość" jego brudzingu jest mała. I jeśli ktoś mi powie, że są ludzie którzy potrafią lepiej odwzorować pojedyncze plamki smaru, wycieki i ślady butów wraz ze wzorem podeszwy, to się zgodzę. Ale dla mnie największą wartością tych modeli jest wrażenie, jakie na mnie wywołują. Pomijając niepowtarzalny charakter zdjęć, którego nawet nie potrafię uchwycić słowami, to Spiton po prostu ma swój styl. Jeśli nie przykładam nosa do modelu, a ogarniam go jako całość, to wywołuje na mnie on wrażenie rzeczywistej maszyny. Myślę sobie "nie wiem, czy ten samolot mógł się pobrudzić aż tak bardzo. Ale cholera, nie obchodzi mnie to, bo jeśli byłoby to możliwe, to wyglądałby właśnie tak, jak ten model".
Nie chcę uchodzić za znawcę malarstwa olejnego. Wypowiadam się na podstawie tego, co widziałem. Także sama wypowiedź o obrazach nie jest tutaj kluczowa, a raczej porównanie do modeli, które pomaga mi wyrazić jak odbieram twórczość Spitona.