Kolejna (chyba już ostatnia) aktualizacja - po niej już tylko galeria.
Oto cztery zdjęcia, na których jak zwykle nic z tego o czym piszę nie widać:




Etap ten uważam za najmniej udany. Teoretycznie robiłem chyba wszystko tak ja powinienem (pigmenty, na to White Spirit, wycieranie, wyschnięcie i Pigment Fixer), ale efekt zdecydowanie odbiega od moich wcześniejszych wyobrażeń (kto mi pożyczy DVD MIG-a o pigmentach?).
Po pierwsze - wysychający White Spirit pozostawiał mi cudowne zacieki (błyszczące krawedzie obszarów, na którym WS wysychał najdłużej)... Nie wiem, co mogło być tego przyczyną (Sidolux użyty zamiast prawdziwego lakieru z puszki? Delikatnie zabrudzony obcą farbą WS?).
Pigment fixer (zgodnie z tym, co wyczytałem wcześniej i czego się spodziewałem) cudownie zeżarł mi 30% - 50% pigmentów... Mało tego, w niektórych miejscach wciąż się lepi i tak już mu chyba zostanie (wyglądał mi on na emalię, ale może się mylę). Nie wiem dlaczego tak się stało (może po prostu niedostatecznie go wymieszałem?).
Po zaniknięciu częsci pigmentów próbowałem powtórzyc proces "pigmentyzacji" (czyli pigment i na to WS) dodatkowo zmeniając kolory - niestety WS rozpuścił Fixer i razem z poprzednim pigmentem utworzył on zwłaszcza na kołach tzw. "gludyń" (źródło "Koszmarny Karolek", autor: Francesca Simon - kto ma dziecko na etapie początków podstawówki ten zna

), który po wyschnięciu nie wygląda zbyt korzystnie. No, przynajmniej w tym przypadku wiem co zrobiłem źle.
Co by nie mówić - znowu się czegoś nauczyłem. Teraz tylko gąsienice, wizjery, antena, liny holownicze, drewniane trzonki narzędzi (jakie kolory polecacie?) i do galerii. Myślami jestem już przy następnym moim projekcie (jakoś stały w uczuciach jestem - nie mogę robić zbyt wiele modeli równolegle

) - tym razem StuG III G (warsztat na FMR). Mam nadzieje, że nie trafi on do grupy "doświadczalnych...