rudolf24, Marcin Witkowski, Emillloo1234: Dziękuję za miłe słowa i głos w dyskusji.
Jako że minął już miesiąc od ostatniego wpisu, miałem sporo czasu do namysłu, co z tym fantem zrobić. Znaczy się, z owiewką.
Stwierdziłem, że spróbuję ją poprawić.
Uprzedzam tylko, że dzisiejszy odcinek jest wyłącznie dla osób o mocnych nerwach - 28 zdjęć jednego i tego samego detalu może skutecznie wyprowadzić z równowagi
Najpierw delikatnie odłamałem celownik, a potem, używając patyczków higienicznych nasączonych acetonem starałem się ostrożnie usunąć farbę.


Pojawił się mały problem. Nie wiem, czy użyłem za dużo acetonu, czy tworzywo, z którego wykonana jest owiewka, po prostu ma takie właściwości. Dość powiedzieć, że część farby tak jakby wżarła się w materiał, a dłuższe wycieranie tylko pogarszało sprawę.

Wtedy zdecydowałem się na rozwiązanie bardziej brutalne. Skalpelem Excela z okrągłym ostrzem zdrapałem to, co zostało.
O dziwo - poskutkowało.

Potem w ruch poszły papiery ścierne. Zacząłem od 800, potem 1200, 1500 i na końcu 2000. Starałem się wykonywać ruchy okrężne - w pewnym stopniu chroni nas to przed głębszymi rysami.


A tak wyglądało to na tym etapie z zewnątrz:

Potem polerowanie. Najpierw filcem, potem końcówkami polerskimi zamocowanymi w wiertarce, na koniec użyłem specyfiku Gunze Mr. Compound Super Fine - to coś w rodzaju pasty polerskiej w płynie, czy raczej emulsji.
Efekt końcowy:


Dla mnie - OK.
Mogłem już odtworzyć malowanie wewnętrzne. Jako że maski Montexu zużyłem wcześniej, wyciąłem nowe z żółtej taśmy Tamiya, posługując się linijką, krzywikiem i szablonem:

W trakcie przyklejania:


I gotowe:


Zadanie było dosyć pracochłonne, ale zaletą jest to, że mogłem - metodą prób i błędów - bardzo dokładnie ustawić wszystkie elementy.
Przykleiłem maski zewnętrzne - te, dziwna sprawa, pasowały bardzo dobrze - i dodatkowo zmatowiłem papierem ściernym wszystkie pozostałe widoczne fragmenty owiewki. To w celu, żeby farba lepiej się trzymała.


Całość okleiłem z zewnątrz taśmą Tamiya - tak na wszelki wypadek - i można było już malować.
Jak i do całego wnętrza, użyłem Gunze C351.


Zdejmujemy maski wewnętrzne:


Myślę, że jest dużo lepiej niż poprzednio.
Odpryski zrobiłem za pomocą wykałaczki i metalizera Gunze 218.
Przede mną kolejny nerwowy etap - przyklejenie owiewki do kadłuba. Jako że pasowanie jest bardzo dokładne, zdecydowałem się na ostrożne nanoszenie kropejek CA w szczelinę podziału elementów.
Dodatkowym hardcore'm było to, że przez naklejone maski nie mialem żadnej możliwości skontrolować swoich poczynań.
Na przyszłość - trzeba je po prostu umieszczać na późniejszym etapie.
Aha - celownik wkleiłem - nie zapomniałem

Przeszlifowałem miejsce połączenia, i rozmieszałem farbę.
Najpierw - tak jak poprzednio - Gunze C351:

A potem - Gunze C365 Gloss Seablue:

I zaraz zobaczymy, czy wszystko jest tak jak się spodziewaliśmy...

No chyba jest!

Bałem się trochę tej chwili, szczególnie takich kwiatków jak zmatowione oszklenie na skutek działania CA (rozmawialiśmy o tym kilkanaście postów wcześniej), czy pyłu w kabinie - pozostałości po szlifowaniu. Bałem się tym bardziej, że jakiekolwiek poprawki są teraz praktycznie niemożliwe - trzeba by zdemolować pół modelu. Ale, całe szczęście, wszystko wydaje się być w porządku.



Oczywiście zdaję sobie sprawę, że owiewka nie jest idealnie przezroczysta, gdzieniegdzie widać delikatne ryski czy pyłki, w niektórych rogach pozostał klej z masek. Ale generalne wrażenie - przynajmniej dla mnie - jest jak najbardziej pozytywne.
Oceńcie sami.
Do zobaczenia niebawem.