Witam ponownie.
Miałem nadzieję, że uda mi się zamieścić kolejny wpis przed urlopem… niestety. Urlop się skończył, mogę nadrabiać zaległości.
Jako, że kompresora oczywiście nie uruchomiłem, dzisiaj tylko piłowanie i klejenie. Mało, ale zawsze coś.
Na początek gondole silnikowe – tak jak dwa posty wyżej. Klejone Tamiya Extra Thin, elementy ustalające z profili Plastructa, przy drzwiach wklejone elementy ramki wlewowej. W celu wzmocnienia połączenia zalane SG w żelu.



Klapki chłodzące poprawione czeską piłką. Nie zamierzałem ich otwierać, nie ingerowałem zatem w ich konstrukcję.

Elementami natomiast, które dosyć łatwo jest poprawić, są rury wydechowe. Nawierciłem wyloty cienkim wiertłem, potem kształt wyprowadziłem frezami dentystycznymi. Ostatni szlif – papier ścierny.




Poniżej – porównanie elementu przed i po modyfikacji.

Przed przyklejeniem ich do gondoli wnętrza rur i fragmenty gondol pomalowałem czarną matową farbą. Nie musiało być to bardzo dokładnie, chodziło mi po prostu o to, żeby nie świecił goły plastik. Po przyklejeniu rur dostęp byłby mocno utrudniony, dlatego wolałem zrobić to teraz.


Osłony silników odciąłem i oszlifowałem, blaszki przetłoczyłem na podkładce z twardej gąbki używając końcówki długopisu.


Gondole zrobione, osłony też. Teraz silniki.
Tak jak osłony - to zestaw żywiczny Aires/Quickboost.
Elementy wyciąłem z kostek wlewowych, oszlifowałem i pozbyłem się nadlewek. Trzeba było też wywiercić otwory na wały śmigieł.


Wywierciłem je troche większe, niż średnica wału śmigła, a elementy centrujące zrobiłem z nawierconych kawałków płytki plastikowej.

W zasadzie wypadało by przykleić popychacze zaworów, i silniki gotowe. Ja jednak chciałem jeszcze dodać dosyć charakterystyczny element, który jest dobrze widoczny – kolektor i przewody elektryczne do świec zapłonowych.
Na początek kolektor. Najlepszy byłby z drutu miedzianego, nie miałem jednak drutu o odpowiedniej średnicy, a w dodatku obawiałem się klejenia do niego. Trzeba było wymyśleć coś innego.
Wziąłem profil Plastructa o odpowiedniej średnicy i zwinąłem go w ciasną pętlę. Oczywiście, pod wpływem sprężystości natychmiast się rozwinął. Przytrzymałem go zatem pęsetą samozaciskową, i najpierw polałem wrzątkiem prosto z czajnika, a potem zimną wodą. Po zwolnieniu uchwytu plastikowy pierścień trzymał pożądany kształt.



Kolektor jest, teraz przewody. Najprościej, jak się da – drut miedziany ø 0,16mm przycięty na odpowiednią długość i sklejony na końcu.


Nie chciałem przyklejać poszczególnych drutów bezpośrednio do plastikowego pierścienia – w oryginale były tam takie charakterystyczne zgrubienia – nie miałem jednak pomysłu, jak je wykonać. Próbowałem z żółtej taśmy Tamiya, ale jakoś to nie było to. Nie chciałem całkiem z nich rezygnować, trzeba było znowu coś wykombinować.
Wziąłem kawałek drewnianej szpatułki, i naciąłem krawędź czeską piłką.

Następnie z rolki papieru wyciąłem kilkanaście wąskich paseczków, starając się zachować jednakową szerokość. Papier ten to coś w rodzaju papieru, na jakim drukuje się paragony – jest sporo cieńszy od zwykłej kartki papieru.

Poszczególne paseczki przeciąłem na krótsze odcinki, i delikatnie zagiąłem za pomocą wiertła tak, żeby każdy z pasków miał kształt litery “U”.


Potem za pomocą pęsety umieściłem uformowany pasek w naciętej szpatułce.

Teraz wystarczyło już tylko umieścić sklejony wcześniej drut w powstałej pętli…

… i po naniesieniu kropli SG skleić wszystko razem, pociągając za wystające końce paska od drugiej strony:


Po wyjęciu sklejonego elementu ucinamy niepotrzebne końcówki skalpelem.

Metoda ta może być także pomocna przy wykonywaniu obejm na przewodach, których – jak wiadomo – w samolocie pełno.
Skoro już wiedziałem jak, mogłem przystąpić do produkcji taśmowej. Na dwa silniki potrzebne będą 34 takie elementy, w tym cztery potrójne:

Dobrze, że nie robię Liberatora. Nie mówiąc o Świerkowej Gęsi.
Do sklejenia wszystkiego w całość użyłem prostego szablonu, wykonanego z kartki i tekturowego kółka:

Potem – mozolne przyklejanie poszczególnych drucików. Kleiłem na SG w żelu.

Element gotowy:

I ostatnia kontrola – spasowanie z silnikiem.

O to chodziło.
Zostało jeszcze przyklejenie imitacji iskrowników (są w zestawie) i popychaczy – najlepszy będzie chyba drut albo okrągły profil, pomalowany na czarno.
Ale to już w następnym odcinku.
Do zobaczenia.