zegeye: Piecyk do gitary, mówisz...

Wysokość ta sama... kolor też się mniej więcej zgadza... będę musiał uważać, do czego się podpinam...
Darek Trzeciak: Z drugim kompresorem może być problem - już przy budowie tego moja Żona chciała pisać pozew...
Trzeba będzie przejść do jakiejś konspiracji
Przy okazji, Darku, dzięki za nazwę - u mnie w domu już nikt nie mówi inaczej, tylko "Cezary, zabierz stąd ten swój neseser"
Strużyn: Łukowiaka użytkuję od 1998 roku - wtedy go kupiłem. Mam nadzieję, że jeszcze pociągnie co najmniej drugie tyle

Sprzęt nie do zdarcia... i te zbiorniczki ze strzykawek... dlaczego nikt na to nie wpadł?
Dziękuję Panowie za dobre słowo.
Przed końcowym montażem zostało jeszcze kilka brakujących elementów.
Na początek - wstępna przymiarka drzwi komory bombowej.
Jako że będą wklejane na samym końcu, już pomalowane, sprawdziłem tylko, jak pasują do reszty.



Wszystko ok. Zatem drzwi odłożyłem na bok, i zająłem się kolejnym brakującym elementem - rurką Pitota.
Zestawowy element jakoś mi nie odpowiadał, końcówkę więc zrobiłem z igły lekarskiej 0,3 - rozżarzyłem ją nad płomieniem, a następnie delikatnie zagiąłem.

Po oszlifowaniu i odcięciu odpowiedniego fragmentu, nawierciłem otwór i wkleiłem ją na SG w żelu, a następnie całość przykleiłem do kadłuba.


Następna była antena radiokompasu. Niestety, mimo poszukiwań zakrojonych na szeroką skalę, okazało się, że antenę wcięło

Trzeba było coś zaimprowizować.
Z kawałka Poxiliny uformowałem coś na kształt owiewki, i umieściłem na wykałaczce.

Za pomocą iglaka i papieru ściernego nadałem jej określony kształt...

... a następnie odciąłem od całości, i wywierciłem otwór na antenę.

Owiewkę przykleiłem do kadłuba. Antenę zrobiłem z drutu miedzianego zwiniętego w pętlę.

I ostatni z elementów - maszt antenowy.
Jako, że zestawowy element zwyczajnie nie wytrzymał by naciągu linek, zastosowałem sprawdzoną metodę wzmocnienia części plastikowej igłą lekarską.

Do odciętej igły dokleiłem kawałek profilu Plastructa, a następnie oszlifowałem. Kleiłem oczywiście na SG.

Po zaschnięciu kleju pilnikiem i papierem ściernym wyprowadziłem kształt na gotowo.

Okucia do linek zrobiłem z kawałka papieru nasączonego rzadkim SG. Otwory wierciłem wiertłem 0,16mm - nawet nie wiedziałem, że takie mam

I gotowe. Element wstawiony tylko do zdjęcia.

W międzyczasie poprawiłem światła do lotów w szyku. Technologia i sposób wykonania - taka sama, jak przy reflektorach do lądowania. Stary element udało mi się bezboleśnie usunąć za pomocą Debondera.



Trzeba było tylko zrobić odpowiednio duży otwór w kadłubie, żeby zmieścić cały panel.


Ostatnia rzecz przed końcowym montażem i malowaniem - warstwa podkładu.

Podkład - to Mr. Surfacer 1200 z puszki.
Elementy całej układanki:

Jeszcze tylko końcowa kontrola, czy coś jest do poprawki.


Do zeszlifowania kilka stopni, które powstały przy taśmie maskującej. Mam nadzieję, że poważniejszych poprawek nie będzie...


Do następnego odcinka.