Miałem się nie wypowiadać na temat imprezy szumnie nazywanej "Imprezą roku", ale chęć uniknięcia podobnych sytuacji w przyszłości i to, że uważam, iż modelarze maja obowiązek dbać o rozwój naszego hobby spowodował, iż jednak zdecydowałem się na przedstawienie swoich przemyśleń odnośnie tego konkursu.
Już dziesięć lat uczestniczę w licznych konkursach krajowych i zagranicznych, ale to, co zobaczyłem i usłyszałem w Kraśniku doprowadziło mnie do decyzji, że należy się chyba wypisać z uczestniczenia w tego typu krajowych imprezach. Najgorsze, że na takie imprezy przyjeżdżają nowi modelarze, którzy chcą się pochwalić swoimi modelami, ale gdy widzą w jaki sposób są one organizowane i jak są modele „oceniane”, powoduje u nich powstanie pytania, jak w piosence: " co ja tutaj robię, co ty tutaj robisz..." I potem dziwimy się, że coraz mniej widzimy juniorów, a w zawodach uczestniczą ciągle ci sami modelarze. Coraz starsi modelarze.
Po raz pierwszy ulotka o tej "imprezie roku" dotarła do moich rąk już w zeszłym roku na zawodach w Lublinie i mając tak długi okres przygotowawczy, można było spodziewać się, że organizatorzy staną na wysokości zadania i będą mieli przemyślany każdy element od początku aż do końca, tym bardziej, iż nie była to pierwsza edycja, ale trzynasta! Być może zadziałał tu pech związany z kazusem "trzynastki". Ale skoro impreza miała tak szeroką reklamę (ulotki, Internet, dodatkowo reklama w SM a przede wszystkim informacje o cennych nagrodach), to należało spodziewać się najazdu modelarzy (przy okazji wyciągnąć wnioski z doświadczeń z niedawnej imprezy w Krakowie, gdzie organizatorzy też nie przewidzieli tak dużej frekwencji, choć impreza miała również ogromną reklamę).
Pierwsze problemy zaczęły się zaraz przy rejestracji modeli - zbyt szczupły zespół osób, które to wykonywały, spowodował, że modele były przyjmowane po godzinie 12, czyli po oficjalnej godzinie zakończenia rejestracji. Można to było odpowiednio usprawnić. Tego rodzaju czynności nie są jakąś wiedzą tajemną, a przynajmniej nie powinny być nią dla ludzi, którzy organizują konkursy od wielu lat.
Kolejny problem zaczynał się po wejściu na salę wystawową - totalny chaos na stołach, przemieszanie modeli, jeden wielki "misz masz"! Modele z tej samej klasy „potrafiły stać” na różnych stołach, co od razu skutkuje tym, że sędziowie mają problem z oceną, choć i z czymś takim można sobie poradzić.
A teraz kwestia sędziowania: już w sobotę po południu przekazano mi informację iż – tu dokładnie cytuję: „przy tym składzie sędziowania nie mam co liczyć na żadną nagrodę, a nagrody zdobędą wiadome osoby”. Zdaje się, że nie tylko ja miałem takie informacje, bo na forum padły już słowa Seby_t: „Od nas dla nas". Ten, kto zna środowisko modelarskie choć pobieżnie, bez problemu mógł skojarzyć, iż nagrody od wydawnictwa KAGERO dostali przede wszystkim ci, którzy z nim współpracują! Mam tutaj nieodparte wrażenie, iż w reklamie konkursu należało umieścić informację o nagrodach, że są już rozdzielone między piszących dla tego wydawnictwa, a jak coś zostanie to się może ktoś przez przypadek na te resztkę załapie. Jak należy ocenić sytuację, iż Panu z Kagero jeden z zawodników i jednocześnie jego współpracownik startujący w konkursie pokazuje "odpowiednie" modele, tak aby wszystko było w myśl tych słów "Od nas dla nas". Może Pan z KAGERO temu zaprzeczy, ale tę scenę widziało przecież co najmniej kilka osób. Kolejna sprawa - jak należy ocenić sytuację, skoro w konkurencji z modelami w kategorii lotniczej 1:48 oceniany jest model, który powinien się znaleźć w konkurencji dioram. Bo dla mnie dołożenie figurek powoduje, iż model staje się dioramą, i wtedy „z automatu” powinien być przez sędziów zdyskwalifikowany albo przeniesiony do kategorii dioram.
Podział na kategorie standard i waloryzowane to w tym konkursie w tematyce lotniczej także totalna fikcja. Ten, kto choć trochę czyta prasę modelarską, a także różne artykuły w Internecie, a tym bardziej jeśli jeździ na konkursy, ten dobrze wie, że pod pojęciem klasy standard w naszym kraju rozumie się modele zrobione „z pudełka”. Powinni o tym wiedzieć, ci ponoć profesjonalni panowie sędziowie z Kagero, co to jak tu napisał pan Majsak – „zęby zjedli na Moson i na Telford” (przy okazji chciałbym wiedzieć, kto to u nas jest takim wielkim zjadaczem zębów na Telford!!!). Skoro ci „profesjonalni sędziowie” nie rozróżniają podstawowego podziału na grupy klas standard i waloryzowana, to na czym ten ich profesjonalizm polega?
Kolejna kwestia – jak należy interpretować słowa ZAWODNIKA, który mówił, iż do późnych godzin ustalał wyniki?! Jak zawodnik może ustalać wyniki?!!!!
Również ważnym pytaniem jest – przy założeniu profesjonalizmu sędziów - co należy wyżej ocenić: wkład pracy poniesionej przez modelarza w postaci elementów wykonanych samodzielnie od podstaw z różnych materiałów, czy „wkład pracy” polegający jedynie na wklejeniu żywicy, blaszek i innych tego typu dodatków? Ja sam również takich dodatków niekiedy używam, ale doskonale wiem, że wklejanie tych elementów, to nic innego jak zwykła praca odtwórcza, w przeciwieństwie do elementów zrobionych samodzielnie. W prawdziwych wielkich imprezach modelarskich udokumentowany "prawdziwy" wkład pracy własnej jest zawsze wyżej oceniany, niż poprawne wklejanie elementów z fabrycznych zestawów. To też powinni wiedzieć profesjonalni sędziowie, zwłaszcza ci co się ponoć akurat choćby tylko otarli o Telford! Nawet nie musieli tam jechać, bo wystarczy ściągnąć regulamin rozgrywania ModelWorld, żeby sobie przetłumaczyć z angielskiego i przeczytać co i jak jest tam premiowane!
A nazwiska tych sędziów? Czy to jakaś tajemnica? Bo zobaczyć ich przy pracy nie można było, a przedstawić ich też nie było komu, choćby na zakończeniu imprezy. Bo na otwarciu nie dało rady, gdyż otwarcia...nie było! To pierwszy konkurs, w którym uczestniczyłem, gdzie organizatorzy nie przywitali oficjalnie modelarzy, którzy z tak wielu stron kraju przyjechali. Czasu zabrakło?
Kolejna kuriozalna sytuacja to modele "Precyzyjnego". Chylę czoło przed takimi modelarzami i widząc wyniki oraz dowiedziawszy się z tego forum w jaki sposób dostał swą nagrodę, to uważam, że to zwyczajny wstyd! Taka nonszalancja potraktowanie modelarzy kartonowych zaowocowała tylko tym, że na innym forum ci modelarze wystawili stosowną laurkę temu konkursowi. Po co było im zawracać głowę, żeby przyjeżdżali do Kraśnika, skoro mieli być tylko tłem dla naszych plastikowych modeli?
A teraz odnośnie samych nagród. Dużo by można pisać o cennych nagrodach rzeczowych, ale powiem tylko tyle, że takie nagrody wyłącznie dzielą środowisko modelarskie, gdy są przyznawane w tak niejasny sposób, jak to miało miejsce w Kraśniku. Znam konkursy, gdzie seniorzy podjęli decyzję o przesunięciu nagród rzeczowych dla grupy juniorów (wtedy były to modelarskie akcesoria), gdyż my seniorzy możemy sobie sami takie nagrody kupić. Zaś taki junior ma z reguły wielki kłopot w przekonaniu rodziców do kolejnego zakupu i choćby dyplom oraz jakiś mały drobiazg z reguły szerzej otwiera serca rodziców, gdy widzą, iż ich pociecha osiąga sukcesy.
A tak przy okazji – po co modelarzowi plastikowemu drukarka laserowa? Żeby sobie raz na ruski rok na niej wydrukował samemu kalkomanię? A taka drukarka akurat z całą pewnością byłaby o wiele bardziej przydatna modelarzowi kartonowemu! Tylko, że modelarze kartonowi nie znaleźli się „w rozdzielniku” nagród specjalnych KAGERO, a ktoś „zapomniał” ich o tym wcześniej poinformować!
Patrząc na rodzaj przyznanych nagród można pokusić się o stwierdzenie, iż można było wartość ich zmniejszyć, a różnicę przeznaczyć na nagrody dla juniorów, nie mówiąc już o tym, że zwiększanie sobie szansy na nagrodę poprzez zakup prenumeraty pisma od sponsora to jakieś kuriozum nigdzie nie spotykane. Co to ma wspólnego z konkursem modelarskim?
Może mi ktoś zarzucić, że te uwagi krytyczne wynikają z tego, iż nic w Kraśniku nie dostałem. Na takie ewentualne zarzuty mam do powiedzenia tylko jedno. Jeżdżę na konkursy już od wielu lat. I zna mnie wielu polskich modelarzy. Różnie bywa, czasami wygrywam, a czasami nie. Na tym polega ten „sport”. Mnie przegrana mobilizuje do większych wysiłków w rozwoju swojego warsztatu i budowaniu coraz to lepszych modeli tak, aby kiedyś stanąć wśród tych wyróżnionych. Ale jak dotąd, gdy mi przyszło przegrać, to doskonale wiedziałem patrząc na modele przeciwników, dlaczego z nimi przegrałem – bo były lepsze od moich. Bo choć brałem również udział w wielu konkursach, gdzie oceniano na zasadzie „podoba się nie podoba”, to jednak jakieś konkretne kryteria obowiązywały. A tu w Kraśniku co obowiązywało? Chyba sami sędziowie tego nie wiedzieli. I mam wrażenie, że nie jestem jedynym, który podobnie myśli, tylko wielu ludziom nie chce się po prostu pisać, albo boją się narazić temu lub innemu sędziemu. Ci modelarze, którzy mnie znają, wiedzą doskonale, że nigdy dotąd nie krytykowałem werdyktów sędziowskich. Ale to, co zobaczyłem w Kraśniku na tej „imprezie roku” przeszło moje wszelkie wyobrażenie o układach i kolesiostwie podczas sędziowania i przyznawania nagród KAGERO. Zgadzam się z tym, co ktoś już wcześniej na forum napisał - nagrody były „dla nas od nas”. Mnie się też tak wydaje. Przykro mi, że musiałem coś takiego napisać, nigdy dotąd nie zabierałem w taki sposób głosu na forum modelarskim, ale skoro nasze modelarstwo ma być piękną zabawą lub jak ktoś woli pięknym sportem, to trzymajmy się jakichś uczciwych zasad, stosujmy przyzwoite jasne kryteria i nade wszystko bądźmy etyczni. Inaczej modelarskie imprezy tracą cały sens i wtedy po prostu można się umawiać – wy przyjeżdżacie do nas po nagrody, a my potem jedziemy do was. Będzie wtedy „fajnie” i nikt nikomu nie będzie patrzył na ręce. Każdy swoje zgarnie i pojedzie do domu. Tylko czy o taką „rywalizację” chodzi?
A na koniec zapraszam aby w ramach rekonesansu pojechać na MODELL TRUCK MANIĘ, która odbywała się w Sycowie a teraz w Kępnie i wymienić doświadczeniami na temat organizacji i sposobu oceny i przydziału nagród. Dużo się tam będziecie mogli nauczyć. Nie trzeba jechać do Telford po taką wiedzę i tracić tam zębów.
Pozdrawiam pięknie Kolegów modelarzy
