spiton napisał(a):Wydawało mi się, ze w przypadku maszyn wojskowych w opracowywaniu malowania bierze się pod uwagę:
1. Kamuflaż -ofensywny, żeby zmniejszyć możliwość dostrzeżenia maszyny przez wrogów podczas ataku
-defensywny, żeby zmniejszyć możliwość wykrycia podczas obrony (bądź podczas postoju).
2.konieczne napisy eksploatacyjne
3. łatwość uzupełnienia ubytków podczas napraw i remontów.
4. O farbach pochłaniających częściowo fale radaru i innych skomplikowanych technologiach nawet nie wspominam.
5. No i może estetyka, zwiększająca prestiż, a tym samym morale użytkowników sprzętu.
Tyle wiem jako modelarz ,-)).
I ciekaw jestem jak powyższy projekt ma się do tych wytycznych.
Rozwiewam otóż Twoją ciekawość:
1. W przypadku Mi-2 bardzo ciężko jest mówić o jakiejkolwiek ofensywie, chyba, że jako kamikadze. W tym przypadku do malowania idzie wersja P, a więc malowanie defensywne. Na rysunku może tego nie widać, ale z wzornika RAL można sobie spokojnie wywnioskować, że zastosowane kolory są identyczne z tymi, którymi malowane są Mi-14PŁ w obecnym kamuflażu. Z doświadczenia wiem, że śmigłowiec w takich kolorach jest trudny do wypatrzenia na tle fal. Układ plam nie gra tu większej roli- w przypadku tego plemnika masz rozgraniczenie poziome, co też dość dobrze zniekształca sylwetkę na tle morza. Znowu doświadczalnie sprawdzone przy różnych stanach morza i porach roku.
2. Napisy eksploatacyjne są ustalone dla danego typu SP i nie ma od tego odstępstw. Standardowa praktyka podczas malowania zarówno u producenta, zakładzie remontowym, czy u użytkownika.
3. Łatwość uzupełniania ubytków powierzchni lakierniczej- nic prostszego. Masz te same baniaki z farbami i utwardzaczem dla obu typów śmigłowców. Farba jest trwała- poliuretanowa, wytrzymuje cały okres międzyremontowy bez widocznego zużycia. W razie potrzeby ubytki można uzupełniać pistoletem natryskowym, bądź pędzlem.
4. O farbach pochłaniających fale radaru- zapomnij o tym na razie w Polsce, a dla Mi-2 szczególnie. Efy mają z tym wielki problem, na razie nie rozwiązany, a Ty wyskakujesz z takim surrealistycznym pomysłem. Inaczej powiem- wybij to sobie z głowy. Po pierwsze cenowo taka farba zwala z nóg, po drugie musisz nakładać ją na płatowiec w specjalnej malarni, pod którą to ledwie kamień węgielny w Bydgoszczy wmurowano, po wielkich pieriepałkach zresztą. Nikt o zdrowych zmysłach nie wyrzuci kasy na Mi-2, inaczej- w błoto. Poza tym, jaki jest sens malować śmigłowiec farbą "antyradarową", gdzie najbardziej zwiększającym powierzchnię skutecznego odbicia elementem jest WN i śmigło ogonowe? Skórka niewarta wyprawki przy takich kształtach statku powietrznego i jego wieku. Ponadto zwykłe, podstawowe malowanie to wydatek rzędu 30-40 tys zł na poziomie WZL oczywiście, a ty mi każesz poświęcać na to 3 razy tyle. Nie bądź śmieszny.
Z punktu widzenia modelarza możesz sobie pozwolić na kilkadziesiąt Humbroli powiedzmy i paćkać ile i jak wlezie. W przypadku rzeczy w skali 1:1 tak się nie da. Zmienić należy tok rozumowania przede wszystkim.
Wiem, że podobał Ci się śmigłowiec w dwóch kolorach- ciemnym od góry, jasnym od dołu, ale ten numer nie przejdzie- zbyt byłby podobny do NRD-owskich klamotów.
Jeśli chodzi o estetykę- nie wiedzieć czemu szary Mi-2 uważany jest przez personel latający i techniczny za brzydala. Z kolei z powyższego malowania wszyscy oni są zadowoleni. Jeśli z kolei chodzi o łatwość utrzymania płatowca- szare malowanie jest totalnie do bani ze względu na osad spalin z rur wylotowych, a płatowca nie myje się codziennie. I to by było na tyle.